piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 60. Tylko proszę Cię, nie płacz..

To był dzień przed wylotem dziewczyn do Polski.
-Nathan możemy pogadać?-zapytała niepewnie Em.
-Jasne-odpowiedział i wyszli z pokoju gdzie siedział cały zespół. Poszli na górę, do pokoju dziewiętnastolatka.
-To o czym chciałaś ze mną porozmawiać?-rozłożył się na łóżku. Ona usiadła na krześle-Kotek, co jest?-usiadł-Ostatnio cały czas jesteś zestresowana-podszedł do niej.
-Bo wiesz.. Ten wyjazd.. Ja nie chcę Cię ograniczać-zaczęła niepewnie.
-W jaki sposób to robisz?-zapytał zdziwiony.
-Wrócę do domu. Będziemy kontaktować się tylko przez telefon..-przerwała-Chyba powinniśmy się rozstać-wyszeptała.

NA DOLE (w tym samym czasie).
-Już poszli się sexić-zaczął Max.
-A co, zazdrosny?-uśmiechnął się Tom.
-Pff-prychnął-Niee.
-Jasne-odparła Jess z uśmiechem.
-Powiedz, że to zły sen-odezwał się Jay do dziewczyny.
-Misiu, chciałabym-odpowiedziała i się pocałowali.
-Fuuu.. Bleee.. Ochyda..-chłopcy zaczęli się krzywić.
-Jak dzieci-westchnęła Marta i znowu pocałowała loczka-W sumie.. To dziwię się, że nie zorganizowaliście imprezy pożegnalnej, czy jakoś tak.
-Nic nie robiliśmy, bo niedługo przyjeżdżacie, prawda?-odezwał się Siva.
-Na wakacje-dodała blondynka.
-No nie wiem-Marta przygryzła wargę.
-Jak to?-Jay się zdziwił.
-Jak Emilka (na dźwięk tego imienia chłopcy się uśmiechnęli, bo bardzo podobało im się te zdrobnienie, a rzadko mówiono tak na dziewczynę) nie będzie leciała to ja też nie-odpowiedziała-Nie chcę lecieć sama.
-Em przyleci.. Zobaczysz-Tom machnął ręką.
-A jak nie, to ja po Ciebie przylecę-i dostała całusa w czoło.
-Jasne.. Już to widzę-odparła z sarkazmem.
-No a nie? To będzie taka romantyczna chwila. Pójdę do Twojego domu z kwiatkami (^^) dla Twojej mamy. W końcu musi mnie poznać-uśmiechnął się łobuzersko Jay-I pójdzie bajerka i wrócisz do Londynu na 2 miesiące.
-Ach Ty mój romantyku-potargała jego włosy.

POKÓJ SYKESA.
-(...)  rozstać-wyszeptała.
-Nie, nie, nie, niee.. Jak to? Tylko dlatego, że lecisz do domu?-chłopak wpadł w panikę.
-Nathan..-powiedziała błagalnym głosem.
-Nie. Znajdź jakiś sensowniejszy powód niż 'ograniczanie' mnie. Dobrze wiesz, że tak nie jest. Powiedź wprost, że już Ci nie wystarczam albo masz kogoś-siedział na łóżku.
-Ale tak nie jest-odparła i usiadła obok.
-Więc jak?-na jego twarzy malował się ból. Musiała coś wymyślić. Chciała, żeby był szczęśliwy. Szczęśliwy bez niej.
-Nathan.. Ja.. Już.. Ja Cię nie kocham-skłamała. Wiedziała, że to go zrani, Miała nadzieję, że nie bardziej niż ją-"Ale w końcu mu przejdzie, prawda?"-wmawiała sobie.
-Od jak dawna mnie oszukiwałaś?-miał łzy w oczach.
-Czy to ważne?-oboje płakali.
-Tylko proszę Cię, nie płacz. Nie mogę na to patrzeć..-głos mu się łamał-Chciałbym wiedzieć ile słów wypowiedzianych przez Ciebie to prawda.
-...
-Skoro mnie już nie kochasz to nie mogę Cię trzymać. Pozwolę Ci odejść, ale chcę żebyś wiedziała jedno. Ja nadal Cię kocham i  nigdy Cię nie zapomnę-pogładził ją po policzku.
-Nathan, przepraszam-wyszeptała i wyszła. Nie chciała robić zamieszania i wymknęła się tylnymi drzwiami.
Przyjaciele dowiedzieli się od dziewiętnastolatka, co się stało. Sykes nie przyszedł na lotnisko. Nie chciał patrzeć na miłość swojego życia, która złamała mu serce.
Gdy chłopcy wrócili do domu, znaleźli chłopaka na łóżku z podciętymi żyłami na nadgarstkach. Wszędzie było pełno krwi.
-Cholera jasna!-krzyknął Max i zadzwonił po karetkę. Niestety, sanitariusze mogli już tylko stwierdzić zgon.
-Tu jest kartka-Tom wziął ją w dłonie. Ręce mu się trzęsły-Chłopaki, a raczej bracia! Wiem, że myślicie, że jestem debilem za to co zrobiłem. Macie racje, ale ja nie potrafię żyć bez Lily. Całą noc zastanawiałem się, co mam zrobić i jak widzicie.. podjąłem decyzję.. Czuwam nad Wami. Kocham Was i do zobaczenia w innym życiu..
Emilka i Marta oczywiście się o wszystkim dowiedziały.. Były również na pochowaniu.. Dziewczyna obwiniała się, że to jej wina.. Nie mogła się pozbierać po tym co się stało..
Kilka dni po pogrzebie chłopcy mieli konferencję prasową.
-A co z zespołem?-zapytała prezenterka podczas konferencji prasowej.
-The WANTED to pięciu przyjaciół, którzy tworzą wspólnie muzykę. Nie ma jednego.. Nie ma zespołu-wypowiedział się Tom. Tak, ten Tom, który zawsze sobie robił żarty. Dzisiaj był poważny.
Rozeszły się szepty po sali. 4 chłopców wstało i każdy poszedł w innym kierunku..
_________________________________
Tak, to już koniec historii miłosnej Nathana i Emily..
 Małe podsumowanie:
-liczba postów: 65
-liczba wyświetleń bloga: 12781
-liczba obserwatorów: 27
-liczba komentarzy: 246

Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że czytałyście moje wypociny ;***

Rozdział 59.

-No jak to o czym?-zapytał chłopak. Dalszą konwersację przerwała im Martha.
-Jestem!-krzyknęła-O, tu jesteście-zdziwiła się-Em widzę, że dobrze się czujesz. To co, melanż?
-Chyba wolę nie-odpowiedziała koleżanka-Nie czuję się aż tak dobrze.
-No to może wpadniecie do nas? Chłopcy na pewno się ucieszą waszym przyjściem-zaproponował Nathan.
-Chłopie, Ty to masz łeb-Martha otworzyła lodówkę i zgarnęła z niej marchewkę? Tak, to była marchewka. Godzinę później byli już u Wandetów. Zastali tam Jessicę.
-Młoda, co Ty tu robisz?-zdziwił się Sykes.
-Yy.. Siedzę i czekam na Ciebie? O, Em. Super, że jesteś-przywitała ją radośnie.
-Hej Jess-odpowiedziała i się rozejrzała-A gdzie zgubiliście Maxa?
-Chyba jest w kuchni-do pokoju wszedł Tom-Poszedł zrobić coś do picia chyba.
-To ja mu pomogę-Em wyszła.
-Hej. Już lepiej się czujesz?-Max nie patrzył jej w oczy.
-Tak-odpowiedziała-Pomóc Ci?
-Jak chcesz-wzruszył ramionami.
-Max.. Emily..-powiedzieli równocześnie.
-Ty pierwsza.
-Nie.. Możesz mówić-uśmiechnęła się niepewnie.
-Jesteśmy przyjaciółmi.. Przynajmniej byliśmy..
-Jesteśmy-przerwała mu.
-A skoro jesteśmy to tym bardziej musiałem Ci powiedzieć, co czuję.
-Max.. Nie chcę Cię ranić, ale traktuję Cię jak brata.
-Wiem.. Z resztą.. Ty i tak byś nie..
-A już myślałem, że się w zlewie spuściliście-przerwał mu Seev-Jay! Przegrałeś zakład!-krzyknął-Idiota.. Myślał, że się schowaliście w lodówce-pokręcił głową.
-Jak to?-loczek zdezorientowany znalazł się w kuchni-Ja nigdy nie przegrywam zakładów.
-A jednak-uśmiechnął się tryumfalnie mulat.
-Ale Ty nie wygrałeś.. Kto tu jest idiotą? Niby jakim cudem zmieściliby się do zlewu- Jay popukał się w głowę. Siva tylko wzruszył ramionami.
-To remis-odparł wielkolud.
-Remis-powtórzył chłopak Marty i podali sobie ręce. Po chwili wszyscy siedzieli w salonie i śmiali się z siebie.
Emily wróciła do szkoły, a po lekcjach widywała się z przyjaciółmi. Nikt nie zauważył, że Max przy dziewczynie siedzi cicho. Związek Jaya i Marthy kwitł, a Em cały czas się zastanawiała, co ma zrobić ze swoim. A żeby tego było mało nie dowiedziała się od Sykesa o czym niby powiedział jej łysol. Wątpiła, że chodzi o tą całą miłość, bo Nathan by z nim nie rozmawiał. Czas leciał bardzo szybko..
____________________________
Nie miałam żadnego pomysłu.. i wyszło jak wyszło -.-

wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 58.

Był piątek. Wczoraj Max powiedział.. wiecie co powiedział..
Emily czuła się dużo lepiej (jeśli chodzi o chorobę). Siedziała w kuchni z kubkiem ciepłej herbaty i myślała. Jest kwiecień (tak.. w moim opo jest małe opóźnienie -.-). Emilka ma niewiele czasu, żeby 'nacieszyć się' przyjaciółmi i chłopakiem. Z resztą nie tylko ona. Marta też.
-"Teraz jestem z Nathanem Sykesem. A jak będzie po powrocie do Polski? Związek na odległość nie ma sensu.. Nie z gwiazdą. Ja będę gniła w szkole, a on flirtował po koncercie z fankami"-westchnęła dziewczyna-Tak nie może być-powiedziała do siebie. Dalsze rozmyślania przerwał jej dzwonek do drzwi.
-Hej-Nath uśmiechnął się do niej ciepło i pocałował ją w policzek.
-Cześć-odpowiedziała. Usiedli przy kuchennym stole-Chcesz coś do picia?
-Sam sobie zrobię-i wstał.
-No tak. Wiesz gdzie co jest-nie wiedziała czy powiedzieć mu o Maxie-A jak tam dzień z rodziną?
-Jak to z rodziną.. Wolałbym spędzić dzień z Tobą. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale sam dowiedziałem się chwilę przed wyjściem-podszedł i chciał pocałować ją w usta. Em się odsunęła-Co jest? Jesteś na mnie zła?
-Co? Nie-odpowiedziała i wstała z miejsca.
-Więc co się dzieje?-złapał ją za podbródek, żeby patrzeć jej w oczy.
-Nic-odpowiedziała, błądząc wzrokiem.
-Przecież widzę-teraz stykali się nosami-Lily, co się stało?
-Jest 10 dzień kwietnia-odpowiedziała. Chłopak odsunął się i popatrzył na nią ze zdziwieniem.
-I co w związku z tym?-wzruszył ramionami.
-To, że za dwa tygodnie wracam do domu-powiedziała obojętnym głosem, tak jak zrobił to Nathan.
-O nie-chłopak się skrzywił-Ale do 20 będziesz?
-Pewnie tak, a co?
-Nic.. To mamy jeszcze dziesięć dni. Trzeba je dobrze wykorzystać-wziął ją na ręce.
-Wariat-uśmiechnęła się.
-Ale tylko Twój-pocałował ją.
-Postaw mnie-poprosiła.
-Czemu? Chcę się Tobą nacieszyć.
-Będziesz miał od tego weekend. Proszę-chłopak posłuchał się Emily, ale nadal nie wypuszczał jej z objęć-Misiu..
-O-zdziwił się-Chyba pierwszy raz mnie tak nazwałaś.
-Niemożliwe.
-A jednak. Takiej rzeczy się nie zapomina-znowu chciał ją pocałować. Dziewczyna głośno kichnęła.
-Przepraszam-powiedziała przez nos.
-Na zdrowie-uśmiechnął się ciepło.
-Dzięki, przyda się.
-Max Ci powiedział?-zapytał nagle Nathan. Emily serce zaczęło szybciej bić. Głośno przełknęła ślinę.
-O czym?-głos jej zadrżał.
_______________________
Rozdział wyszedł dziwny..
Ale nie będę go komentowała -.-
Dzisiaj bez dedyków..

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 57.

-Hej-do pokoju Emilki weszła Marta.
-Cześć-blado uśmiechnęła się dziewczyna-Chcesz mi o czymś powiedzieć-dodała po chwili.
-Ja? Nie.. A powinnam?-zapytała zmieszana.
-Nie..-odpowiedziała, siadając na łóżku-Myślałam, że powiesz mi...co się działo w szkole, czy coś-dziewczyna nie chciała naciskać. Wiedziała, że Nathan jutro wszystko jej powie.
-Dzisiaj? Nie, nic. A, bym zapomniała. John się o Ciebie pytał.
-Serio?-zdziwiła się.
-Noo.. I masz od niego pozdrowienia-uśmiechnęła się-Dobra, lecę odrabiać lekcje-i Marta ulotniła się z pomieszczenia, zostawiając Em samą.
-Super. Teraz muszę poczekać do jutra-mruknęła Emily i z powrotem się położyła. Po chwili zasnęła.
...
-Hej-dziewczyna usłyszała przez sen ciepły, męski głos, a raczej szept i dotyk silnej dłoni, głaszczącej ją po policzku.
-Hej-odpowiedziała, otwierając oczy. Zobaczyła szarookiego chłopca, który się uśmiecha-Co Ty tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Jestem na zastępstwie-odpowiedział, siadając na łóżku.
-Co?-powtórzyła.
-Nath jest na jakimś zlocie rodzinnym, czy coś-Max machnął ręką-W sensie: dzień z rodziną, albo w pysk od Jessici-zażartował.
-Nic mi nie mówił.
-Bo rano siostra do niego napisała esa. Wieczorem będzie wolny, ale nie chciał, żebyś siedziała tutaj sama i poprosił nas o dotrzymanie Ci towarzystwa-banan na twarzy-Więc zgłosiłem się na ochotnika, ale nie było łatwo. Cudem wygrałem tę rywalizację-cały czas sobie żartował.
-Jasne.. Każdy wyrywał się do zasmarkanej dziewczyny-blado się uśmiechnęła.
-Gdybyś nie leżała w łóżku, nie powiedziałbym, że jesteś chora-puścił do niej oko.
-Mam do Ciebie prośbę-zaczęła niepewnie Emilka.
-Tak?-zachęcił ją uśmiechem.
-Mógłbyś mi powiedzieć, po co Marta była u was przedwczoraj?
-Więc o to chodzi. A już myślałem, że chodzi o Młodego-odetchnął.
-A powinno o niego chodzić?-podniosła się z łóżka i teraz siedzieli na przeciwko siebie.
-Nie! Nie, nie, nie-odpowiedział szybko. Em odetchnęła-Miała dla nas niusa (^^)-dziewczyna zrobiła pytającą minę-Nie mówiła Ci?
-Ale o czym?-zapytała.
-No nie gadaj, że Ci nic nie powiedziała. Nie wierzę-Max złapał się za głowę.
-Ale o czym?!-powtórzyła.
-Jay i Martha są parą-odpowiedział zestresowany i przejechał ręką po łysej czaszce.
-Parą?-zapytała cicho-Jak ona mogła mi o tym nie powiedzieć? To znaczy wiedziałam, że ich do siebie ciągnie, ale nie było pewności, że będą razem-myślała na głos.
-Jeszcze Ci powiedzą-chłopak poklepał ją po dłoni, po czym ją złapał.
-Nie powiedzą i dobrze o tym wiesz-odwzajemniła uścisk-Jako pierwsza dowiedziała się, że jestem z Nathem i pierwsza otrzymała informację, że już z nim nie jestem.
-Nie złość się na nią.
-Nie jestem na nią zła. Ja jestem wściekła-powiedziała z pretensjami.
-Wiesz co, ja pójdę zrobić Ci coś do jedzenia, a Ty w tym czasie się uspokój, ok?-zapytał wstając.
-Dobra-wzięła głęboki wdech-A, no i dzięki-dodała, gdy chłopak wychodził. Zatrzymał się w drzwiach i obdarował ją ciepłym uśmiechem.
Około godziny szesnastej Em już się śmiała przez łzy z żartów, które opowiadał łysol.
-Lily..-zaczął.
-Lily? Tylko Nathan tak do mnie mówi-uśmiechnęła się niepewnie.
-Może nie tylko on się zakochał-powiedział, patrząc jej w oczy. Odchrząknął-Zapomnij. Powinienem już iść. Pa-pocałował ją w czoło na pożegnanie i wyszedł. Emily przetwarzała od nowa ostatnie kilka chwil.
-O nie-wyszeptała.
___________________
Nie wierzę, że napisałam kolejny rozdział..
I nici z zawieszenia bloga..
To wszystko przez te moje córki!!
Ahh.. Kocham Was Miśki Wy moje ;****
I oczywiście dedyk dla:
męża-bells kochanie, kiedy następne spotkanie ^^ ;** (odwala mi, wiem)
siostry-Sierr ;**
wnuczki-love babcia Cię kocha i jak wpadniesz to będą naleśniki z nutellą!! ;**

wtorek, 17 lipca 2012

Ważne!

Może Was to ucieszy, może zasmuci.. nie mam pojęcia, ale chcę poinformować wszystkich czytelników o zawieszeniu bloga..
Nie mam siły na pisanie opowiadania, więc nie chcę robić nikomu nadziei na kolejny rozdział.
Nie wiem na jak długo 'zawieszam' swoją działalność..
Możliwe, że na tydzień, a może na miesiąc..
Nie wiem, czy w ogóle skończę to opowiadanie..
Swoją opinie możecie wyrażać w komentarzach..
                                                                           Dziękuję za uwagę:
                                                                                                         magical

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 56.

Emily chorowała jeszcze przez tydzień, a Nathan codziennie ją odwiedzał. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Z resztą jak zawsze. Na powitanie całował ją delikatnie.
-Hej Skarbie-mówił.
-Cześć-odpowiadała mu-Zobaczysz, któregoś pięknego dnia Cię zarażę.
-Zawsze tak mówisz-machnął ręką-Jak się czujesz?
-Tak jak wczoraj-uśmiechała się. Chłopak kładł się obok niej i całował ją w czoło. I tak minęło im siedem dni. Czasami chłopak opowiadał jej, co 4/5 The WANTED odwalali w domu (a uwierzcie mi.. tego na pewno było sporo xd).
-Nie zgadniesz, co się stało!-pewnego dnia z entuzjazmem powiedział Nathan.
-No nie-odpowiedziała z uśmiechem.
-Wczoraj wieczorem, gdy wszedłem do domu, była u nas Martha. Powiedziała, że czekała na mnie.
-Co?-przerwała mu.
-Noo.. Też byłem w szoku. Ale to nic w porównaniu do tego, co później się stało-chłopak siedział na krześle i wymachiwał rękami.
-No to na co czekasz? Mów-poleciła mu Em.
-To Ty nie wiesz? Myślałem, że Martha wszystko Ci opowiedziała.
-Ale o czym?
-Nie ważne. Ja Ci powiem. Wszystko i to po kolei-uśmiechnął się i przeczesał grzywkę.
-Nie no. Szalejesz-żartowała z niego.
-Nie chcesz wiedzieć? Dobra. Nie powiem!-udawał obrażonego.
-Oj no weź-prosiła go.
-Nie-skrzyżował ręce na swej zabójczej klacie ^^. Emily podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.
-Proszeeeee-zaczęła bawić się jego grzywką.
-To nie fair. Ty chcesz mnie uwieść-odparł, ale jedną dłoń położył na jej biodrze.
-Zaraz uwieść. To za mocne słowo-popatrzyła mu w oczy-Opowiedz mi, co się stało-wyszeptała mu do ucha. Natha przeszył dreszcz podniecenia. W tym momencie nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy. Przyciągnął ją do siebie i mocno, namiętnie pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Nathan wziął ją na ręce i wciąż się migdaląc (sorry, ale musiałam użyć jakiegoś innego określenia, a nic nie przychodziło mi do głowy..) przeniósł ją na łóżko. Jego dłonie ślepo wędrowały po jej plecach. Ich oddechy teraz stały się jednym. Ich serca biły ten sam rytm.
On ją pragnął.
Ona pragnęła jego.
Przecież byli parą idealną. Prawda?
Nic ich teraz nie rozdzieli.
Przecież nie może. Prawda?
-Nath-wyszeptała. Jeszcze nic się nie wydarzyło. On spojrzał jej w oczy.
-Tak?-nadaj na niej leżał.
-Ja..-nie zdążyła dokończyć, bo wybiegła do łazienki.
-Lily!-krzyknął, biegnąc za nią. Niestety, nie zdążył. Zamknęła drzwi na klucz (w sensie zamek)-Wszystko w porządku?-siedział pod drzwiami. Dziewczyna nie odpowiadała-Em?!
-Lepiej będzie jak już pójdziesz-powiedziała po chwili.
-"Może ona nie chcę ze mną być na poważnie"-przeszło mu przez głowę-Nie! Co się stało? Otwórz.
-"Jak ja mam mu się tak pokazać?"-pomyślała, gdy spojrzała w lustro. Była blada, miała podkrążone oczy i ledwie stała na nogach. Wyszła z łazienki i spojrzała niepewnie na chłopaka.
-Co się stało?-wziął ją pod rękę i zaprowadził do pokoju.
-Źle się poczułam-nie chciał mu powiedzieć, że wymiotowała.
-A ja myślałem, że..
-Że co?-przerwała mu.
-Że nie chcesz ze mną..
-Co? To nie to..
-Uff. Ulżyło mi-pocałował ją w zimne i mokre czoło.
-Serio, powinieneś już iść. Jutro mi wszystko opowiesz-uśmiechnęła się delikatnie.
-To do jutra.
-Pa-odpowiedziała, a chłopak zniknął.

____________


Boże!
To już pół roku!
Nie wierzę, że tyle ze mną wytrzymaliście/łyście (nie wiem kto to czyta; stąd te dwie formy)
Ale mam dobre wieści :D
Opowiadanie skończę pisać (pewnie) już niedługo :P

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 55.

-Już jestem!-krzyknął Nathan, gdy tylko otworzył drzwi do domu.
-Gdzieś Ty był tyle czasu?-z kuchni wyłonił się Max (nadopiekuńczy tatuś xd).
-U Lily-odpowiedział i poszedł do kuchni skąd dochodziły rozmowy.
-U Lily-powtórzył Jay.
-I jak było?-zapytał Tom i poruszał brwiami. Nathan zaczął się śmiać, bo wyglądało to dosyć zabawnie.
-Jest chora-przyznał i nerwowo przeczesał palcami grzywkę.
-Jak to CHORA?-zdziwił się Siva.
-No normalnie. Katar, kaszel, gorączka. Nigdy nie byłeś chory?-Nathan otworzył lodówkę i wyjął z niej butelkę wody.
-SiiiiivaDiva cały czas jest chory. Na głowę, ale już nic nie da się z tym zrobić-Tom poklepał go po ramieniu.
-Ej-chłopak udawał obrażonego. Reszta zaczęła się rechotać-Ale jak zauważyłem, to jest bardzo zaraźliwe-spojrzał znacząco na TomToma.
-To rozprzestrzenia się drogą kropelkową-zaśmiał się Jay.
-Hyy-powiedział na wdechu Max i złapał się za klatkę piersiową-Tom wczoraj na mnie kichnął. O nie!-jęczał zrozpaczony-Umrę głupim-prawie płakał. Georg był świetnym aktorem.
-Głupim? Głupim?-Tom cały czas to powtarzał-Ja? Głupi?
-To ile jest 3x2?-zapytał Nathan.
-Pięć-odpowiedział szybko-O nie!-złapał się za głowę-Sześć. Pomyliło mi się z dodawaniem.
-No właśnie-mruknął Max.
-Dobra. Nieważne. Koniec tego tematu. Lepiej powiedzcie, co dobrego mamy do zjedzenia-Nath się uśmiechnął.
-O, jak to dobrze, że Młody zapytał-odezwał się Max, który spojrzał na Jaya.
-Super!-radośnie krzyknął loczek-Mamy dwóch ochotników, którzy przygotują kolację-odparł i wyszedł z kuchni.
-On tak na serio?-zapytał dziewiętnastolatek.
-Tak, na serio!-krzyknął ze schodów.
-No to życzę wam powodzenia-Tom się uśmiechnął i szybkim krokiem wyszedł z kuchni.
-No właśnie-dodał Seev i też się ewakuował.
-Super-Max i Nathan powiedzieli równo i wzięli się za robienie kanapek.
-KOLACJA!!!-po godzinie krzyknął Sykes.
-Tyle czasu robiliście kanapki? Spodziewałem się jakiejś jajeczniczki, czy coś-Tom jak zawsze marudził.
-Kuchenka wolna-mruknął Max. Tom wziął kęsa kanapki.
-Mmm... Jaka dobra-na twarzy Sivy pojawił się banan. Jay tylko uniósł kciuk do góry-Możecie częściej przygotowywać posiłki.
-Nigdy więcej-odpowiedzieli równo.

_________________________
Tak, wiem. Rozdział krótki, ale niestety, brak weny robi swoje.
Pozdrawiam wszystkich czytelników tego badziewia ;***

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 54.

-Dzień do...-zaczął Nathan, gdy pani Thomson otworzyła drzwi.
-Pewnie przyszedłeś do Emily. Jest u siebie-przerwała mu-Wejdź-uśmiechnęła się ciepło. Chłopak niepewnie zrobił dwa kroki. Bywał u Thomsonów, ale i tak czuł się niepewnie. Skierował się na górę. Gdy wszedł do pokoju, Emilka spała. Nie miał najmniejszego zamiaru jej budzić, więc wziął krzesło, przystawił je do łóżka i usiadł. Spojrzał na przemęczoną twarz dziewczyny i się uśmiechnął.
-"Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham"-pomyślał i pogłaskał ją po policzku. Emily powoli otworzyła oczy. Chłopak powitał ją szerokim uśmiechem.
-Dzwoniłam do Ciebie-powiedziała-Ale nie odbierałeś.
-Bateria mi padła-odparł.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie musisz przychodzić pod szkołę-wychrypiała.
-Ja się nie tłumaczę. Po prostu mówię jak było.
-Nie powinieneś tu przychodzić. Jeszcze Cię zarażę-stwierdziła.
-Nie mam nic przeciwko-ułożył usta w łobuzerski uśmiech, przy którym Em się rozpływała-Przynajmniej spędzimy razem czas-dodał i wstał-Przesuń się.
-Co Ty robisz?-zapytała zdziwiona.
-Dotrzymuję Ci towarzystwa. To zrobisz te miejsce, czy nie?-złapał się za biodra. Emily kichnęła-Na zdrowie-odparł, położył się obok dziewczyny i mocno ją do siebie przytulił.
-Podasz mi chusteczki?-zapytała przez nos.
-Jasne-odpowiedział i podał całą paczkę-Widzę, że masz słabą odporność.
-Za to Ty odwrotnie-wysmarkała się-Uodporniłeś się. Przyznaj, jak często z ulicy krzyczałeś do dziewczyny, żeby Ci wybaczyła?-zażartowała.
-Hahaha. Bardzo zabawne-odparł z nutą sarkazmu w głosie-Jesteś jedyną, dla której mogę się publicznie ośmieszyć-pocałował ją w rozpalone czoło-Czyli mi wybaczyłaś?-zapytał z nadzieją.
-No jasne, że tak głuptasie-położyła rękę na jego klatce piersiowej. Czuła jak szybko bije jego serce.
-Lily?-zapytał niepewnie.
-Tak?-spojrzała mu w oczy. Nathana serce zaczęło pracować na jeszcze większych obrotach.
-Czy my...-nie wiedział jak ubrać to w słowa. Dziewczyna patrzyła na niego pytającym wzrokiem-No...
-Nath, powiedz to-uśmiechnęła się.
-Czy my... jesteśmy razem?-zapytał cicho.
-Ja...-zatkało ją-Nie wiem.
-A mamy jeszcze szanse?-serce tak mu waliło, że zastanawiał się, czy zawału nie dostanie.
-A chciałbyś?-teraz ona zapytała.
-Niczego bardziej nie pragnę-wyszeptał. Pomimo tego, że był blisko i tak się jeszcze zbliżył, żeby ją pocałować. Jednak los chciał inaczej. Emily kichnęła mu prosto w twarz.
-Przepraszam-spanikowała i dała mu chusteczkę.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się. Gdy wytarł twarz pocałował ją w policzek. Drzwi lekko się uchyliły i do pokoju weszła Martha.
-Co ja tu widzę-dziewczyna spojrzała znacząco na Nathana i się uśmiechnęła.
-Muszę już iść-powiedział i wstał.
-Już?-zapytała smutna Emilka.
-Robi się późno. Juto wpadnę-pocałował ją w policzek i wyszedł.
Oto nowe opowiadanie http://the-people-that-inspire-me.blogspot.com/.
Zapraszam :P

sobota, 26 maja 2012

Małe pytanko :D

Co sądzicie o tym, aby powstała nowa historia o TW?
Sama nie umiem podjąć decyzji :(
Główna bohaterka w niespotykany sposób nawiązuje kontakt z zespołem. W jaki? Tego dowiecie się o opowiadaniu :P
Swoje zdanie umieszczajcie w komentarzach xd

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 53.

Poniedziałek (i mamy kwiecień)

-Wstawaj!-krzyknęła Marta do ucha koleżanki.
-Co?-wychrypiała Emilka.
-Chcesz się spóźnić?
-Nie-odpowiedziała bezgłośnie.
-O Boże! Ty jesteś chora!-krzyknęła Marta. Na dźwięk tych słów Sue po chwili stała w drzwiach.
-Niee-cicho protestowała Emily. Kobieta podeszła do leżącej w łóżku dziewczyny i przyłożyła dłoń do jej czoła.
-Masz gorączkę-stwierdziła kobieta grubo po trzydziestce-Zostajesz w domu. Zaraz dam Ci coś na grypę. Idę po termometr, a Ty nie ruszaj się stąd-poleciła nastolatce.
-To ja może z Tobą zostanę-powiedziała Marta.
-Nie. Możesz iść do szkoły-odparła Em.
-Ok. To idę się zbierać-i wyszła.
-Weź to-Sue dała jej jakieś tabletki i termometr. Widząc, jaką dziewczyna ma gorączkę stwierdziła, ze jeśli do jutra jej się nie poprawi, jadą do lekarza.
-To naprawdę nie jest konieczne-powiedziała dziewczyna.
-Jest, jest. Leż, a jak będziesz czegoś potrzebowała to krzycz albo nie. Dzwoń lub wyślij sms, dobrze?-zapytała. Emily kiwnęła głową. Kobieta wyszła. Nastolatka próbowała dodzwonić się do Nathana, żeby mu powiedzieć, że nie ma jej w szkole. Niestety, miał wyłączony telefon. Nie tylko o godzinie 9.00, 10.00, czy 12.00. Ale również o 13.00 i przed końcem jej lekcji.
-Co się z Tobą dzieje?-mówiła to telefonu-Włącz tą cholerną komórkę.
Niczego to nie dało.

SZKOŁA (po lekcjach)

-Hahaha-dziewczyny jak zawsze miały dobre humory.
-Gdzie zgubiłyście Lily?-zapytał się Nathan.
-Nie było jej w szkole-odpowiedziała Jessica. Nathan był zaskoczony tą informacją.
-Nie dzwoniła do Ciebie?-zapytała zdziwiona Marta.
-Nie-odpowiedział i wyjął komórkę, żeby sprawdzić, czy teraz nie dostał od niej jakiejś wiadomości-Kurde... Bateria mi padła.
-Em na pewno do Ciebie dzwoniła. Ona by nikogo nie wystawiła, a na pewno nie Ciebie-odparła Marta. Chłopak się uśmiechnął.
-Co się stało, że jej nie było?-zapytał.
-To przez Ciebie, Romeo-odpowiedziała Jessica.
-I przez te krzyki. Ona wyszła w deszcz i...-Marta klasnęła w ręce-Teraz jest chora.
-To niemożliwe-odparł-Odprowadzić Was?-znacząco spojrzał na Marthę.
-Nie idę do domu, więc nie musisz się wysilać z byciem miłym i w ogóle. Po prostu do niej idź-dziewczyna  posłała mu uśmiech, a on go odwzajemnił.
-No to idę-stwierdził, ale nie ruszył się z miejsca.
-Stary, Emily to nie sałata, zwiększ te obroty-głos zabrała jego siostra.
-Co?-zaśmiał się.
-To Ty nie słyszałeś?-zapytała Marta-Naukowo stwierdzono, że żółwie poruszają się tempem potrzebnym do upolowania sałaty-powiedziała z poważną miną, lecz po chwili wszyscy zaczęli się rechotać.
-Ok, to ja lecę. Pa-pożegnał się i ruszył do domu państwa Thomson.

__________________________________
Rozdział krótki, bo:
1. źle się czuję :(
2. brak weny
3. nie wiem, co po trzecie, ale zawsze daje się trzy przykłady xd

Pozdrawiam:
willow ;***
Baby_Em ;***
dziewczyny z czatu ;***
i wszystkich, którzy to czytają ;***

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 52.

W czasie, gdy wszyscy bawili się w najlepsze, Emily i Nathan usiedli przy stoliku w kącie sali.
-To przeze mnie-chłopak posmutniał.
-Ale co?-zapytała zdziwiona Emilka.
-Jesteś chora-wytłumaczył.
-Ja nie jestem chora-zaprzeczyła-To, że mam katar, nie znaczy, że jestem chora.
-Ok-powiedział, a ona po chwili kichnęła-Na zdrowie-uśmiechnął się.
-Dzięki-odpowiedziała.
-Może chcesz coś do picia?-zapytał, wstając z miejsca-Herbata, hę?
-No dobrze-zgodziła się. Natha już nie było. Patrzyła jak Tom za pierwszym razem zbija wszystkie kręgle i ze swoim ADHD naśmiewa się z innych, że są daleko w tyle. Emilka uśmiechnęła się sama do siebie.
-Hahaha. Nigdy mnie nie dogonicie!-krzyczał-Słyszycie? Nigdy!!-zaczął się głośno śmiać, coś w stylu: muahahaha. Wszyscy na kręgielni zaczęli się na niego gapić, jednak on się tym nie przejmował.
-Dobra Stary-Max próbował go uspokoić. Było ciężko, bo chłopak biegał w kółko i wymachiwał rękami-Już to wiemy. Jak tylko wziąłeś kulę do ręki to z raz o tym wspomniałeś.
-Albo dwa-Siva się uśmiechnął.
-Ewentualnie siedem-głos zabrała Jessica. Tom się zatrzymał.
-Czy Wy się ze mnie śmiejecie?-zapytał podejrzliwie.
-Nie-odpowiedzieli chórem, a po chwili wszyscy kładli się ze śmiechu, nawet Tom.
-Już jestem-powiedział Nathan i podał dziewczynie gorący napój.
-Dziękuję-odpowiedziała i wzięła łyka herbaty.
-Coś mnie ominęło?-zapytał, aby podtrzymać rozmowę.
-Noo... I to całkiem sporo-dziewczyna cały czas się uśmiechała.
-Niby co takiego?
-No...-zastanawiała się-Na przykład... Kolejny napad Toma.
-Tylko nie mów, że to on tak krzyczał-Nath się skrzywił.
-Nie muszę Ci odpowiadać. Dobrze znasz odpowiedź.
-Boże. Jaki wstyd-złapał się za głowę.
-Nie było aż tak strasznie.
-Już to sobie wyobrażam. Pewnie biegał jak opętany, co?
-Tak trochę-na samą myśl uśmiechnęła się. Nathan zrobił oczy jak spodki.
-O nie. Już to sobie wyobrażam.
-Nie przesadzaj-machnęła ręką i znów usłyszeli krzyk, tym razem kobiecy, no raczej dziewczęcy. Spojrzeli na tor i zobaczyli Marthę w objęciach Jaya. Szczęki im opadły.
-Przepraszam-powiedziała Marta i szybko odsunęła się od chłopaka.
-Spoko-machnął ręką.
-Nie wierzę!-znowu krzyczał Tom-Jakim cudem wyprzedziłaś mnie w punktacji?!
-A tak jakoś-uśmiechnęła się do chłopaka, trzepocząc rzęsami.
-Gratulacje-powiedział Max. Jak się okazało, Martha na serio wygrała. Gdy odprowadzali dziewczyny Tom nie był w najlepszym nastroju.
-Boli mnie głowa-zaczął śpiewać-A z oczu płyną łzy. Boli mnie noga, a winna jesteś Ty-wskazał palcem Martę (tekst Ivy xdd).
-To będzie hit!-Siva zaczął bić mu brawo. Tom tylko na niego spojrzał. Gdyby mógł zabić wzrokiem, pewnie by to zrobił. Pod domem Thomsonów pożegnali się.
-Nie mieliśmy nawet czasu spokojnie porozmawiać-Nathan żalił się Emily.
-Tak, wiem-odparła.
-To może jutro się spotkamy?-zapytał niepewnie. Chłopak czuł się jakby dopiero ją poznał. Po prostu czuł się niezręcznie.
-Jasne. Czemu nie. Tylko mam szkołę-odpowiedziała.
-Będę czekał pod szkołą, ok?
-Ok-odparła i każdy poszedł w swoją stronę.

_____________________________
Dla:
Peace ;**
Baby_Em ;**
Sierry ;**

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 51.

Kichnięcie.
-Na zdrowie-powiedziała Martha.
Kolejne kichnięcie.
-Jeszcze raz na zdrowie-powtórzyła.
Kichnięcie (znowu).
-Dziewczyno, weź coś z tym zrób-nastolatka powiedziała z wyrzutem-Ale na zdrowie.
-Dzięki-odpowiedziała Emilka i pociągnęła nosem.
-Ty chyba jesteś chora-stwierdziła dziewczyna i podeszła do Em siedzącej na łóżku.
-To, że mam katar nie znaczy, że jestem chora-machnęła ręką. W tym momencie zadzwoniła komórka Marty. To dobrze, Em nie chciała ciągnąć tego beznadziejnego tematu. Po kilkuminutowej rozmowie Marta odezwała się do koleżanki.
-Skoro nie jesteś chora to wychodzimy-pokazała zęby w swoim szczerym uśmiechu.
-Co? Ciekawe gdzie?-zapytała zmieszana.
-Jay dzwonił...-Marta zaczęła mówić.
-Uuu... Jay-przerwała jej Emilka.
-Tak, Jay-odparła i lekko się zarumieniła-No więc tak. Chłopcy chcą z nami iść na kręgle, czy coś tam. Nie zrozumiałam, bo każdy krzyczał coś do słuchawki-zachichotała.
-A nie Jay z Tobą?-Emily zapytała.
-Nie...Idziemy wszyscy-odpowiedziała-Jak Ty nie idziesz to ja też.
-Czyli chłopcy będą się na mnie wyżywać?
-Tak-odpowiedziała z uśmiechem.
-No to na co czekasz? Idź się ogarnąć. Z resztą ja też. O której się umówiłaś?-zapytała wstając z łóżka.
-Za godzinę mają być pod domem-Marta stała już w drzwiach.
-A co z Jessicą?-znowu pociągnęła nosem. Tym razem wyjęła chusteczkę higieniczną.
-Jest u Wandetów-odpowiedziała przyjaciółka i poszła do siebie. Po 50 minutach dziewczęta były gotowe do wyjścia.
-Nie zakładasz łańcuszka?-zapytała zaskoczona Marta, gdy siedziały w kuchni. Emily pogładziła się ręką po szyi i górnej części mostka.
-Nie wiem, czy powinnam-odarła niepewnie.
-Skoro Ci go dał to powinnaś.
-No nie wiem...
-Ale ja wiem. Zakładaj!-poleciła dziewczyna. Em się posłuchała. Poszła na górę i założyła łańcuszek z serduszkiem, który dostała od Nathana.
-Zadowolona?-Emilka zapytała, gdy obie stały na korytarzu.
-Tak-z radością odpowiedziała. Po kilku sekundach usłyszały pukanie do drzwi. Emily ruszyła, aby je otworzyć-Zaczekaj-zatrzymała ją Marta. Em dziwnie na nią spojrzała-Niech nie myślą, że stoimy pod drzwiami-wytłumaczyła.
-Ale my stoimy pod drzwiami.
-To co? Poczekaj jeszcze chwilkę-tym razem dobijali się poprzez dzwonek do drzwi-Teraz-stwierdziła dziewczyna. Emilka poszła (to znaczy tylko wyciągnęła rękę) otworzyć drzwi.
-Cześć-chłopcy i Jess przywitali się.
-Hej-odpowiedziała im Em. Wzrok Natha od razu powędrował na łańcuszek. Delikatnie się uśmiechnął. Dziewczyna to zauważyła-To co, gdzie idziemy?-zapytała.
-Na kręgle!-krzyknął Tom. Był taki szczęśliwy.
-Super-do rozmowy dołączyła się Marta. Jay przywitał ją ciepłym uśmiechem, ona oczywiście go odwzajemniła. Po 20 minutach cała paczka dotarła na kręgielnię.
-Idę zająć tor-powiedział Max i poszedł. Tom zachowywał się jak małe dziecko w okresie Bożego Narodzenia. Kochał grę w kręgle. Niestety nie miał czasu, aby grać. Po 10 minutach wszyscy znaleźli się na torze.
-Na co czekamy? Grajmy!-Tom się niecierpliwił.
-Może najpierw ustalimy kolejność...-Siva zabrał głos.
-No tak-chłopak przestał się tak emocjonować.
-To może najpierw Jess, potem Martha, Em, Młody, Jay, Seev i ja-powiedział Max.
-A ja?-zapytał z wyrzutem Tom.
-Ups-odparł Max-Myślałem, że nie grasz...
-Ja? Ja? Ja?! Ja zawsze gram!-Tom się trochę zdenerwował. Reszta miała z niego ubaw.
-No dobra... To Siva, Ty i ja-zgodził się Max.
-Tak!-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Sorry, ale ja nie gram-powiedziała Emily.
-Co? Czemu?-zapytał Seev.
-Chyba się przeziębiłam-odpowiedziała i kichnęła.
-Na zdrowie-odpowiedzieli chórem.
-Dzięki-krzywo się uśmiechnęła.
-Ja też nie mam ochoty na grę-dodał Nath.
-Dotrzymasz towarzystwa Emily, co?-Jay zaczął się śmiać.
-Jeśli tylko będzie chciała-z nadzieją spojrzał na dziewczynę.
-Ok-zgodziła się i przewróciła oczami.
-Zapowiada się ciekawy wieczór-Nathan uśmiechnął się do Emilki.
-No to gramy!-krzyknął Tom.


_________________________

Pozdrawiam wszystkich z czatu ;****
Peace, dzięki za eski ;****.

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 50.

-Muszę kończyć-Jay powiedział do słuchawki i schował telefon do kieszeni.
-Z kim tak długo rozmawiałeś?-zapytał Tom, wchodząc do pokoju chłopaka.
-Pewnie z Marthą-do rozmowy dołączył się Siva, który po chwili leżał wyciągnięty na łóżku.
-Może-odpowiedział krótko Jay.
-Nie ukrywaj się. Idź do niej i powiedz, co czujesz-polecił Tom.
-"Aleś Ty mądry"-pomyślał loczek-"Nie wpadłem na tak genialny pomysł."
-Może idźcie do kina-zaproponował Seev-Tam będzie łatwiej z nią porozmawiać.
-Nie trzeba, ale dzięki za pomoc.
-Co? Masz zamiar to tak zostawić?-Tom się zbulwersował. Wiedział ,że Jayowi podoba się ta dziewczyna i nie chciał, żeby tylko tak zostało.
-Stary, jeśli nic nie zrobisz, poderwie ją jakiś koleś ze szkoły i po zawodach-Sivę poniosły emocje, że aż z tego wszystkiego zaczął chodzić po pokoju.
-Nie poderwie.
-Bo?-Tom uniósł brwi.
-Bo ona o wszystkim wie-Jay powiedział to szybko i bardzo cicho z myślą, że tamci nie usłyszeli. Niestety, albo stety (xd), usłyszeli. Z wrażenia opadły im szczęki. Jay zaczął się śmiać.
-Z czego takie HA?-do pokoju wszedł Max, a za nim Nathan.
-Tylko spójrz na nich-Jay wskazał palcem na stojących pod oknem chłopców. Widok zaskoczonych twarzy Toma i Sivy ominął nowo przybyłych do pokoju, bo tamci już zdążyli się ocknąć.
-A ja nadal nie wiem z czego HA-Max wzruszył ramionami.
-Zaraz, zaraz. To ona wie i...-zaczął Tom.
-No właśnie. I co?-dopytywał się Seev.
-Ale o czym Wy mówicie?-Nathan wreszcie się odezwał.
-Ja, ja nie wiem, czy...-Jay nie mógł dobrać słów.
-Jesteście razem, czy nie?-Tom brnął w tym temacie.
-Nie wiem!-odpowiedział.
-Ale z kim?!-krzyknął Max. Nath domyślił się o kogo chodzi, ale nic nie mówił. Nie chciał, aby powstała afera w stylu: "To jemu powiedziałeś, a nam już nie raczyłeś?"
-"Boże, żeby on sam się tak nie wkopał i przypadkiem czegoś nie powiedział"-pomyślał dziewiętnastolatek.
-Z MARTHĄ!!-krzyknął Tom i Siva.
-Czemu nic nam nie mówiłeś?-zapytał Max.
-Chciałem, ale Ty wyskoczyłeś: "Chodźmy do klubu"-Jay zaczął go parodiować.
-Ja tak nie mówię-oburzył się chłopak, a raczej mężczyzna.
-A potem? Mogłeś powiedzieć później-odparł Tom. Nathan siedział cicho. Wiedział, że to po części jego wina.
-Dobrze wiecie, co było później. Nath, Emily, jej mama i masa innych rzeczy-odpowiedział loczek
-Taa-przyznał Seev.
-No to skoro już wiemy to może umówiłbyś się z nią na randkę?
-Może innym razem-odpowiedział.
-A może jednak nie?-Tomem już zaczęło telepać-Jak Ty się z nią nie umówisz, zrobię to za ciebie-pogroził mu.
-Mówisz jak Emily-Jay pokręcił głową.
-Czyli ona wiedziała?-Max zapytał rozczarowanym głosem.
-Jak to mówiła, nie wiedziała, że chodzi o Marthę-powiedział na pocieszenie.
-Nie, nie pocieszyłeś nas-powiedział Siva z powagą.
-Jak mogłeś nam to zrobić?-zapytał Tom teatralnym głosem. Chłopcy zaczęli się z niego śmiać. Z resztą, on sam po chwili wił się na podłodze, rechocząc ze śmiechu.
-Jeśli nie chcesz iść sam to możemy iść z Tobą. No wiesz, całą paczką-odparł Nathan po chwili, jeszcze wycierając łzy.
-Dobra. To idziemy razem-Jay się zgodził.

_____________________________
Rozdział taki o...
Pozdrawiam wszystkich ;***




Nathan Sykes
we własnej osobie
A to moje arcydzieło (ahahahaha).

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 49.

-Mam do Ciebie osobiste pytanie-zaczął Max, gdy wsiedli do auta.
-Tak?-zapytała lekko zdziwiona dziewczyna.
-Czy Ty i Nathan zeszliście się, czy nie?-odpalił silnik.
-Ty się pytasz, czy Nath?-spojrzała na niego kątem oka.
-Oczywiście, że ja-odpowiedział-Ale jemu ta informacja nie zaszkodzi.
-Nie wiem. Na razie się pogodziliśmy-Emily wzięła głęboki wdech-Jutro jeszcze mieliśmy porozmawiać.
-Hm...-odchrząknął-To co, odwieźć Cię do domu, czy zjedziemy na jakąś małą kawkę?-zapytał, zmieniając temat.
-Wiesz co, możesz jechać do siebie. Ja się przejdę. Zrobiło się słonecznie-odpowiedziała, patrząc przez szybę.
-Jesteś pewna?
-Tak odpowiedziała. Skoro Emilka chciała się przespacerować to Max na najbliższym skrzyżowaniu skręcił w prawo.
-Jesteśmy na miejscu-chłopak się uśmiechnął. Zgasił światła i przekręcił kluczyk w stacyjce.
-Jeszcze raz dziękuję-powiedziała, gdy wyszli z samochodu.
-A ja jeszcze raz mówię, że nie ma za co. Polecam się na przyszłość.
-Uważaj, bo wezmę to do siebie i kiedyś wykorzystam przeciwko Tobie-Em pogroziła mu palcem. Chłopak zaczął się śmiać.
-Już się boję-machał rękami.
-Bój się, bój-żartowała.
-Może wejdziesz?-zaproponował. Emilia spojrzała na dom i przez chwilę się zastanawiała.
-Może innym razem-odpowiedziała-Co się stało zanim do Ciebie zadzwoniłam?-zapytała-Na początku myślałam, że jesteś zły, czy coś...
-Zły? Niee-odpowiedział-Tylko... Nie ważne-machnął ręką-To nie jest temat do rozmowy na parkingu przed domem.
-Gdybym miała trochę więcej czasu, wpadłabym do Was, serio.
-Nie musisz się tłumaczyć-przerwał jej-Nie mi.
-Ale jak coś to jesteśmy w kontakcie, ok?-upewniała się dziewczyna.
-Tak, tak.
-W każdej chwili możesz zadzwonić-nastolatka zaoferowała swoją pomoc.
-Dobra-odparł-A teraz już leć. Chyba, że chcesz, żebym Cię odprowadził.
-Nie. Dam sobie radę-uśmiechnęła się i poszła w stronę parku, gdzie pierwszy raz zobaczyła chłopców.

_____________________________________

Niestety, kolejny rozdział jest krótki i...(nie będę kończyła tego zdania, sami/e to zróbcie)

Obiecałam dedyk, więc:
Dziękuję JustBreathe i wszystkim dziewczynom z czatu za to, że... po prostu są :D

Kocham Was Miśki ;**********.

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 48.

DOM PAŃSTWA THOMSON.
PL:
-Zadzwonię po Maxa-nalegała Emilka.
-Nie ma mowy. Zamówię taksówkę-odarła kobieta.
-Nie! Chcę jechać z Tobą i się pożegnać-wytłumaczyła.
-No dobrze-pani Nowak uległa. Już po chwili dziewczyna trzymała w ręce telefon.
EG:
-Hej-Em usłyszała radosne powitanie.
-Cześć-odpowiedziała.
-Co jest?-zapytał. Słyszała, że chodzi.
-To chyba ja powinnam spytać-odpowiedziała.
-Niby czemu?-chłopak miał zmieszany głos.
-Słyszę, że chodzisz w kółko-odpowiedziała.
-Aaa... To? Nie przejmuj się tym. Ja po prostu myślę.
-Na pewno?
-Tak, tak.-odpowiedział odruchowo-Lepiej mów, co u Ciebie-poprosił.
-Masz może trochę wolnego czasu?-zapytała niepewnie-Bo...Moja mama...
-Jasne. O której mam być?-przerwał Emily.
-Wiem, że jestem okropna, prosząc Cię o to, ale nie mam do kogo się z tym zwrócić.
-Daj spokój-znowu jej przerwał-To o której?
-No... Yy...-Emilka zaczęła się zastanawiać.
-Będę za 10 minut. Jeśli za wcześnie to sobie pogadamy-odparł.
-Dziękuję-wyznała i się rozłączyła.
PL:
-Mam nadzieję, że się nie narzucałaś-do pokoju weszła matka Emily.
-Mamo, przestań. Ja? Nigdy-odpowiedziała dziewczyna.
Max przyjechał kilka minut po pierwszej. Posiedział przy herbacie i kilka minut przed drugą wyjechał wraz z Emily i jej mamą na lotnisko. Kobiety pożegnały się tonąc we łzach.
PL:
-Będę tęskniła-powiedziała nastolatka w objęciach matki.
-Miesiąc wytrzymasz. Z resztą ja też.
-Musimy.
-Tak-odpowiedziała czterdziestolatka-Mam nadzieję, że na dobre pogodziłaś się z tym chłopcem. Wydaje się być porządny-w odpowiedzi Emily się uśmiechnęła-No nic. muszę już iść, bo się spóźnię-dodała kobieta i wyplątała się z objęć córki.

____________________________________

MASAKRA!...

środa, 2 maja 2012

Rozdział 47.

DOM THE WANTED.
-Co Ty sobie wyobrażasz?-Max naskoczył na Nathana, gdy ten wszedł do domu.
-Zachowujesz się jak dzieciak. Mamy Cię pilnować?-zapytał Tom.
-Dajcie spokój-uspokajał ich Jay.
-Idź się przebrać. Cały jesteś mokry-Siva zwrócił się do Natha. On go posłuchał.
-Chociaż warto było?-zapytał Jay, gdy dziewiętnastolatek wrócił do kuchni.
-Chyba tak, bo uśmiech z jego twarzy nie znika-dodał Tom, tym razem weselszym głosem. Chłopak tylko na nich patrzył.
-No powiedz coś-nalegał Max.
-Coś-mruknął i napił się soku. Teraz oni się w niego wpatrywali. Najmłodszy członek zespołu odstawił szklankę-Zostaje-powiedział z wielkim bananem na twarzy.
-Co?-zapytał z niedowierzaniem loczek.
-Nooo-odpowiedział szatyn.
-Co jej powiedziałeś?-tym razem pytanie zadał Seev-Nawet Max nie mógł skłonić jej do zmiany zdania.
-Bo MAX nie jest jej chłopakiem-odpowiedział.
-Zeszliście się?-ciągnął temat Jay.
-Nie wiem, ale prezent przyjęła-Nath wzruszył ramionami.
-Boże!-krzyknął Tom-Oni do siebie wrócili! To cud!-zaczął biegać po całym domu krzycząc:"Tak, tak, tak! Moje modlitwy zostały wysłuchane". Chłopcy zaczęli się z niego śmiać, ale tak ostro. Gdy Tom się uspokoił usiadł na krześle, które wcześniej zajmował i wziął głęboki wdech-To kiedy oblewamy?-zapytał-Przecież jest co świętować-dodał.
-Ooo, nie. Ja odpadam-powiedział Nathan-Nie mam zamiaru znowu podpaść Lily.
-Nawet jedno piwko?-namawiał go Tom.
-Nie. Koniec. Kropka. Nie piję-odpowiedział.
-Ale my możemy?-Siva skierował pytanie do nastolatka.
-No nie wiem, czy Martha Jayowi pozwoli-Nathan głośno się zastanawiał.
-Co?-zapytał Tom.
-Nath-wycedził przez zęby Jay, prawie w tym samym momencie, co Tom zapytał.
-Ja tylko głośno myślę-usprawiedliwił się chłopak.
-Za głośno-stwierdził Jay.
-Czy Wy...?-zaczął Max.
-Nie, nie-przerwał mu loczek. Bez zgody Marty nic nie chciał im powiedzieć.
-Jeśli Ty milczysz, pogadamy z Marthą-zagroził mu Siva.

_________________________________
Nareszcie go skończyłam....
Chyba godzinę się z nim męczyłam (wiem, nie widać, to takie badziewie, że aż żal za dupę ściska)

Co ja piszę?
Nie no masakra...

Wszystkie skargi proszę umieszczać w komentarzach :P

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 46.

-Nie zostawiaj mnie samego. Pozwól mi ze sobą lecieć, albo zostań tu ze mną-Nathan mówił błagalnym głosem.
-I tak niedługo będzie maj i będę musiała wrócić-odpowiedziała.
-Daj nam czas. Proszę.
-Ja...-zaczęła dziewczyna.
-Ale się wkopałem. Ty to umiesz namieszać ludziom w głowach-złapał ją za ramiona-Em, ja Cię kocham, rozumiesz? Gdy tylko Cię zobaczyłem... W parku, a potem w kawiarni... A Ty tak nagle zniknęłaś. Myślałem, że nigdy Cię nie znajdę. Daj nam szanse. Daj szanse naprawić to, co zepsułem-przeczesał włosy rękami. Emilce popłynęły łzy po policzkach.
-"Na szczęście pada. Nic nie zauważy."-pomyślała.
-Czy Ty płaczesz?-zapytał. Delikatnie złapał jej podbródek i podniósł tak, aby dobrze widzieć oczy dziewczyny. Nie wytrzymała i mocno się do niego przytuliła. On zrobił to samo. Stali tak kilka minut. Nikt nic nie mówił. Nathan gładził ją po głowie i co jakiś czas całował w jej czubek. Dziewczyna dała upust emocjom i zaczęła głośno płakać.
-Nie płacz-wyszeptał jej do ucha-Wszystko będzie dobrze-nie odsunął się od niej nawet o milimetr.
-Wiem-odparła. Staliby pewnie jeszcze bardzo długo, ale Sue krzyknęła, żeby wracali do domu, bo to może skończyć się zapaleniem płuc. Oni się posłuchali.
PL:
-Matko Boska!-krzyknęła pani Nowak na widok swojej córki-Idź się przebrać. I to migiem.
-Już idę-odparła z niechęcią Emily i poszła na górę. Marta zaś powtórzyła wszystko chłopakowi tyle, że po angielsku.
EG:
-Ja już sobie pójdę-uśmiechnął się-Martha, możesz oddać to Lily?-zapytał grzebiąc po kieszeniach.
-Sam jej to oddasz-odpowiedziała. Kobieta patrzyła na niego mrucząc coś pod nosem.
-Ona mówi, że zachowałeś się bardzo niedojrzale, ale nie ma Ci za złe tego, że chciałeś pogodzić się z jej córką-wytłumaczyła nastolatka.
-Przepraszam-powiedział do czterdziestolatki. Ona w zamian obdarowała go uśmiechem. Emily zeszła na dół. Chłopak podszedł do niej i wyciągnął rękę złożoną w pięść.
-Proszę. To dla Ciebie-otworzył dłoń. Emilka od razu poznała, co to jest. To łańcuszek, który dostała od niego na pierwszej (i jedynej) randce, a potem nim w niego rzuciła-Czekał na Ciebie-dodał.
-Dziękuję-odpowiedziała i delikatnie wzięła prezent.
-Zostań-poprosił jeszcze raz.
-To my sobie pójdziemy-wtrąciła Marta. Emilka i Nathan zostali sami. Stali na korytarzu, bo chłopak nie chciał narobić mokrych śladów.
-Nathan... Tak bardzo Ci na tym zależy?-zapytała i usiadła na schodach.
-Nawet nie wiesz jak bardzo-odpowiedział i zajął miejsce obok.
-Przecież jak wyjadę, znajdziesz sobie ładniejszą, zabawniejszą i starszą ode mnie, a jak zostanę, nie pozwolę Ci na to.
-No i bardzo dobrze-stwierdził chłopak-po co mi ładniejsza, zabawniejsza, a tym bardziej starsza, skoro mam Ciebie-wziął ją za rękę-Ty jesteś moim ideałem, a nie jakaś dziewczyna z twittera, która przerabia zdjęcia i na tnę makijażu na twarzy (tym tekstem nie chciałam nikogo urazić, a jeśli to zrobiłam, przepraszam-magical). Kocham Cię za twoją naturalność-Nath patrzył jej głęboko w oczy. Em się uśmiechnęła.
-Dobrze-powiedziała-Zostanę do maja.
-Boże, na prawdę?-chłopak wstał. Był taki szczęśliwy, że aż złapał się za głowę. Ona również wstała. Z niedowierzaniem patrzyła na zachowanie dziewiętnastolatka. Nie sądziła, że to mu da tyle radości. Gdy Nathan się uspokoił, podszedł i pogładził ją po policzku. Zbliżył się na tyle, aby móc ją pocałować. Niestety, romantyczną chwilę przerwał im telefon, dzwoniący w kieszeni chłopaka.
-"Cholera"-pomyśleli oboje.
-Muszę odebrać-powiedział i przyłożył słuchawkę do ucha-Hallo.
-Co się z Tobą dzieje?-po drugiej stronie telefonu było można usłyszeć nikogo innego jak Toma, który ostatnio psuł na wszystkie możliwe sposoby zejście się Nathana i Emily-Gdzie Ty jesteś? Martwimy się.
-"Czemu?"-zastanawiał się chłopak-"Czemu mnie to spotyka? Nawet nie mogę pogodzić się z dziewczyną. Boże, dlaczego?"
-Jesteś?-Nath usłyszał w słuchawce.
-Tak, tak-odpowiedział odruchowo-Zaraz będę. W domu pogadamy, ok?
-No dobra. To my czekamy-odparł i się rozłączył.
-Muszę iść. Jutro porozmawiamy-powiedział chłopak, chowając komórkę do kieszeni-Jeśli będziesz chciała.
-Okey-odprowadziła go do drzwi-Może chcesz parasol?
-Nie-odpowiedział-I tak jestem mokry-na pożegnanie pocałował ją w policzek.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 45.

EG:
-Widział ktoś Emily?-zapytała Jessica, wchodząc do salonu.
-Przecież była z Tobą-powiedział Tom.
-Chyba się nie rozpłynęła?-zażartował Siva. Marta wszystko tłumaczyła pani Nowak. Kobieta była zaniepokojona. Przecież chodzi o jej córkę.
-Tego nie jestem pewna-odpowiedziała z powagą Jess.
-Tylko nie mów, że odwróciłaś się na moment i puf-Jay pstryknął palcami-Emily zniknęła.
-Zadzwonił telefon i wyszłam na chwilę-odparła-Chyba nie myślicie, że wyszła.
-Nie. Przecież byśmy słyszeli-Max uspokoił dziewczynę.
-Zauważyliście, że nie ma także Młodego?-Seev zapytał, rozglądając się po pokoju.
-Na pewno są razem-powiedział Jay.
-To chyba nie wróży nic dobrego-stwierdziła Marta.
-To się okaże. Jak na razie jest spokojnie-Max się uśmiechnął.
-Może ich poszukamy?-zapytała siostra dziewiętnastolatka i ruszyli na poszukiwania.

U NATHANA I EMILY (w tym samym czasie).
Dziewczyna nie chciała rozmawiać z nim w jago pokoju, więc poszli do ogrodu. Usiedli na ławce. Tak. To była ta ławka. Tydzień temu siedziała tu z Maxem i patrzyła w gwiazdy. Ogarnęło ją dziwne uczucie.
-"Czy to dobry znak?"-zastanawiała się.
-Em...-zaczął chłopak. Nic więcej nie powiedział. Milczeli. On patrzył na nią. Ona na niego.
-Taak?-zachęciła go.
-Chciałem... Bo ja... No...-jąkał się. Dziewczyna się uśmiechnęła. Nathanowi aż się zrobiło gorąco. Po tym wszystkim, co jej powiedział, potrafi go obdarować uśmiechem? Teraz maił do siebie jeszcze większy żal.
-Chciałeś porozmawiać, więc słucham.
-Chciałem Cię za wszystko przeprosić...
-Nie-przerwała mu-Jedyna osoba, która jest czegokolwiek winna to ja. Miałeś rację. Powinnam była Ci zaufać.
-Ale...
-Nath, co się stało to się nie odstanie-zamknęła oczy. Nie chciała przy nim płakać.
-Wiem i bardzo tego żałuję. Zachowałem się jak kompletny idiota. Nie powinienem tamtego mówić-Nathan zrobił krótką przerwę. Em patrzyła w jego zielone oczy pełne bólu, żalu i tęsknoty-Tak bardzo Cię skrzywdziłem. Tak bardzo tego nie chciałem. Nie mogę tak żyć. Nie mogę żyć bez Ciebie-ostatnie zdanie wyszeptał. Dziewczyna nie mogła się zdobyć na żaden gest, żadne słowo-Powiedz coś-odparł błagalnym głosem-Cokolwiek.
-Tu jesteście!-krzyknął z radością Tom. Nathan wstał, a za nim Emilka-Wszędzie was szukaliśmy. Już się martwiliśmy, że poszłaś-zwrócił się do dziewczyny.
-Obiecałam Marcie, że zostanę-odparła.
-Chodźcie, jest kawa-brunet zachęcił ich do powrotu do domu. Emily szła przodem, a za nią chłopcy. Tom szturchnął Nathana łokciem, a ten spojrzał na niego przymrużonymi oczami.
-I co, pogodziliście się?-zapytał szeptem.
-Nie, a to wszystko przez Ciebie-odpowiedział z wyrzutem i weszli do salonu.
-Byli w ogrodzie odparł z uśmiechem Tom.
-A my w całym domu Was szukaliśmy-Max pokręcił głową. Em tylko się uśmiechnęła i usiadła obok Marty.
PL:
-Zbieramy się?-zapytała nastolatka.
-Chyba tak-odpowiedziała Martha. Pani Nowak pokiwała głową na zgodę.
EG:
-My już lecimy-odparła Marta.
-Już?-zdziwił się Jay.
-Tak-wtrąciła Emily-Chciałam się z wami pożegnać-chłopcom oczy wyszły z orbit-Wracam do Polski-wyjaśniła.
-Co? Nie ma mowy-Nathan spanikował.
-Em...-prosiła przyjaciółka.
-Marta, już o tym gadałyśmy.
-Wrócisz do kraju i co dalej?-zapytał Max.
-Nic, a co ma być?-zapytała.
-No nie wiem. Myślałem, że masz jakieś plany.
-Nie-odparła.
-A o której masz samolot?-zapytał Seev.
-O drugiej.
-Ale, że jutro?-dopytał Tom.
-Tak, jutro-odpowiedziała. Pożegnała się z wszystkimi (oprócz Natha) i wyszła.

NIEDZIELA.
To był deszczowy dzień. Nathan nie mógł dopuścić do wyjazdu dziewczyny.
-Emily! Emily!-chłopak darł się wniebogłosy, stojąc pod domem nastolatki-Cholera, nie słyszy-powiedział pod nosem-LILY! LILY!-próbował dalej. Wziął głęboki wdech, żeby znowu wykrzyczeć jej imię, gdy zauważył, że firanka w oknie (najprawdopodobniej jej oknie) się poruszyła. Okno się otworzyło. Stała w nim Emily.
-Co Ty tu robisz?-zapytała zdziwiona-Nie mogłeś zapukać?
-Najprawdopodobniej byś nie otworzyła-odpowiedział. Miał rację. Polka teraz nie miała już o czym z nim rozmawiać.
-Tak. To bardzo możliwe-ponuro się uśmiechnęła.
-Ja... Ja jeszcze raz... Przepraszam. Wiem, że zrobiłem źle. Ja... Ja...-znów się jąkał-Zrobię, co tylko chcesz, żeby Ci udowodnić, że mi na Tobie zależy!
Emily zamknęła okno. Po chwili otworzyły się drzwi. Na zewnątrz wyszła dziewczyna.
-Przeziębisz się-powiedział z troską.
-A Ty?-zapytała. Nathan tylko machnął ręką.
-Dla Ciebie mogę nawet skoczyć z mostu.
-Zwariowałeś?
-Tak. Z miłości. Do Ciebie-odpowiedział, parząc jej w oczy. Wziął jej dłoń i pocałował jej wewnętrzną część-Nie wyjeżdżaj, proszę-na jego twarzy malował się ból.
-Niby dlaczego miałabym tu zostać?-zapytała, chowając ręce do kieszeni-Podaj jeden powód.
-Bo Cię kocham.


__________________________________________
Bardzo dziękuję za pomoc Marci ;***

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 44.

PL:
-Nie idę-upierała się Emilka-Ile razy mam to powtarzać? Same idźcie.
-Ale...-zaczęła Marta.
-Nie ma żadnego ale. Już mówiłam. Nie idę.
-Proszę-błagała dziewczyna-Zrób to dla mnie i dla swojej mamy.
-Mnie w to nie mieszaj-wtrąciła kobieta-Jak nie chce to nie. Przejdziemy się do kawiarni.
-Ale chciałaś posłuchać jak chłopcy śpiewają-powiedziała nastolatka.
-W internecie zobaczę-matka machnęła ręką.
-Bez Ciebie nie idziemy-oznajmiła Marta.
-Czyli później będą się wyżywać na mnie, tak?-zapytała Emily.
-Oczywiście-uśmiechnęła się przyjaciółka.
-Yyyy... Niech stracę-wymamrotała.
-Czyli idziesz?-dopytywała się Martha.
-Tak, ale robię to tylko dlatego, że w innym wypadku nie chcecie iść-wytłumaczyła. Koleżanka mocno ją przytuliła. Może dzisiaj będzie miała chwile sam na sam z Jayem?
-"Oby"-pomyślała.
-To co, zaraz trzeba się zbierać-powiedziała pani Nowak. Nie rozumiała dlaczego jej córka nie chcę zjeść obiadu z przyjaciółmi-"Czy to przeze mnie?"-taka myśl przebiegła po jej głowie.
-Tak-Marta była w skowronkach.
-A mogłam teraz czytać książkę-rozmarzyła się dziewczyna.
-Oj, nie narzekaj, proszę-upomniała ją rówieśniczka.

DOM THE WANTED.
Jay przygotował coś do jedzenia, a reszta nakryła do stołu. Można było się tego spodziewać.
EG:
-Jakoś nadal mnie nie przekonaliście, że to dobry pomysł-powiedział Nathan, wycierając talerze.
-Bo to nie jest dobry pomysł-odparł Tom-Tylko bardzo dobry-zaczął wymachiwać rękami.
-Wiem, że Tobie się to mnie podoba-wtrąciła Jessica-Ale na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że Emily też nie była w siódmym niebie-pogładziła obrus, leżący na stole. Nie. To nie było pocieszające. To jeszcze bardziej go zdołowało.
-Jednak nie chce mnie znać-wymamrotał pod nosem.
-Tak, chyba tak-Siva poklepał go po plecach.
-Nie zdziwiłbym się, gdyby nie przyszła-Max głośno pomyślał.
-Martha ją namówi. Na 100% przyjdzie!-z kuchni krzyczał Jay-Otworzę!-wydarł się na całe gardło, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry. Cześć-przywitał się i wpuścił panie do środka-Zapraszam do salonu.
PL-Jestem pod wrażeniem-powiedziała pani Nowak, gdy zobaczyła nakryty stół.
Gdy wszyscy zajęli miejsca przy stole, zapadła niezręczna cisza. Dziwnym trafem Emily siedziała na przeciwko swojego byłego chłopaka. Max zaczął rozmowę, w którą wszyscy się włączyli. Każdy oprócz dziewiętnastolatka i Polki. Oni natomiast tyko na siebie zerkali.
EG:
-No to co?-zapytała Marta-Jaką piosenkę przygotowaliście?
-No... Yy...-zaczął Jay.
-Takk-odpowiedział Tom.
-A co chcecie usłyszeć?-zapytał Siva.
-No... Co chcecie-odpowiedziała nastolatka.
-A Ty, Em?-zapytał Max.
-Ale co?-zapytała nieprzytomnie Emilka.
-Eh-westchnął chłopak-Nieważne.
-Może być "Fight For This Love"?-zapytał Tom.
-To ja lecę po gitarę!-krzyknął Seev i już go nie było. Martha tłumaczyła mamie Emilki każde zdanie. Po chwili chłopcy byli gotowi do występu.
-Specjalna dedykacja dla super mamy! Panie i panowie.. Pani Nowak!- Max zaczął się podlizywać. Martha przetłumaczyła.
-Thank you- odpowiedziała z uśmiechem czterdziestolatka. Tom zaczął grać pierwsze chwyty na gitarze, a Siva do niego dołączył. Dało się słyszeć delikatny wokal Toma, potem Maxa. Mama Emilki była pod wrażeniem, słysząc tak przepiękny utwór w wykonaniu The Wanted. Było widać, że spodobały się współgrające ze sobą głosy 5 zupełnie różnych chłopaków. Kiedy Nath śpiewał swoją kwestię, jej twarz się rozpromieniła. W tym samym momencie Emilka poczuła, jak bardzo tęskni za Nathanem. Chłopcy skończyli. W oczekiwaniu na reakcję mamy Emilki spoglądali po sobie. Kobieta wstała z poważną miną. Nikt nie wiedział, jak zareaguje, ona natomiast uśmiechnęła się i zaczęła bić brawo. Pogratulowała chłopcom, każdemu z osobna. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby ktoś tak dobrze śpiewał na żywo. Była mile zaskoczona.
Wszyscy zaczęli się krzątać, sprzątając ze stołu po obiedzie. Jess z Emily poszły do kuchni, żeby przygotować coś do picia, gdy nagle zadzwonił telefon Jessici.
-Pójdę odebrać, ok?-zapytała Jess.
-Jasne, idź-przytaknęła Em. W tym czasie Nath przyniósł ostatnie naczynia.
-A Ty sama? Myślałem, że Młoda Ci pomaga-powiedział Nath.
-Jess wyszła odebrać telefon-odpowiedziała przesuwając talerze na blacie kuchennym.
-Em, możemy pogadać?-zapytał niepewnie.Emilka podniosła na niego wzrok pełen strachu.
-Dobrze-wyszeptała.

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 43.

Na lotnisko dotarli przed czasem.
-Dzięki wielkie-Em obdarowała go uśmiechem-Teraz sobie jakoś poradzimy.
-Nie ma mowy. Przywiozłem to i odwiozę. Nie chcę Cię mieć później na sumieniu-odparł i też się uśmiechnął. Emily zaczęła się rozglądać.
PL:
-Mamo!-krzyknęła widząc kobietę, uważającą się za jej biologiczną matkę.
-Kochanie!-mocno się przytuliły. Max aż się wzruszył-Ale urosłaś.
-Porozmawiamy w domu. Chodź-powiedziała dziewczyna.
-To jest Twój chłopak? Przez skaypa wydawał się być młodszy i albo mi się wydaje, albo miał więcej włosów na głowie-stwierdziła pani Nowak na widok chłopaka.
-Mamo, to jest Max, przyjaciel.
EG-Witam-powiedział uprzejmie chłopak-Wezmę bagaże-wyciągnął ręce po walizki.
PL-Max chce wziąć rzeczy-uśmiechnęła się Emilka. Dwudziestoparolatek na dźwięk swojego imienia spojrzał na dziewczynę. Ona się uśmiechnęła.
EG-Mam nadzieję, że spodoba się pani Londyn-Max powiedział, prowadząc auto, a po chwili spojrzał we wsteczne lusterko. Emily przełożyła to na Polski, a pani Nowak się uśmiechnęła.

PON DOMEM PAŃSTWA THOMSON.
EG:
-Jeszcze raz dzięki za wszystko-powiedziała Emilka, gdy wysiedli z samochodu.
-Nie ma sprawy. Od tego są przyjaciele-uśmiechnął się. Jasne, uważali się za przyjaciół, ale nikt nie powiedział tego otwarcie. Dziewczyna była zaskoczona. Mile zaskoczona-To pewnie nie spotkamy się w weekend-stwierdził ze smutkiem-Wiesz, jak kiedyś. Paczką.
-Wątpię-odparła i przytuliła Maxa na pożegnanie.
PL:
-To co, chcesz poznać Sue i Johna?-zapytała z entuzjazmem nastolatka, biorąc w rękę walizkę.
-Oczywiście-odpowiedziała kobieta i poszły. W domu czekał na nie posiłek. Taki późny obiad. Pani Thomson się postarała pomimo tego, że nie przygotowała żadnego wykwintnego dania. Tylko pieczony schab. Tylko, albo aż. Przy stole Em i Marta zostały mianowane "Nadwornymi Tłumaczkami".
EG-Jak minęła pani podróż?-zapytał pan domu. Emily bez problemu to przetłumaczyła.
PL:
-Myślałam, że będzie gorzej-odpowiedziała mama dziewczyny. Nie obyło się bez "Nadwornego Tłumacza".
-Sue się pyta, czy to pani pierwszy lot-powiedziała Martha.
-Yes-odpowiedziała kobieta po czterdziestce. Na twarzach Anglików pojawił się szczery uśmiech. Sue i Alicja(bo tak ma na imię matka Emilki) sprzątnęły ze stołu.
EG-Damy wam trochę prywatności. Tyle czasu się nie widziałyście-stwierdził John. Emilka, jej mama i Marta poszły do pokoju młodej Nowakowej.
PL:
-No... Opowiadajcie-poganiała je kobieta-Jak się tu czujecie? Jak relacje z obcokrajowcami? A w szkole?
-Mamo, powoli-przerwała jej dziewczyna.
-Przepraszam, ale przecież wiesz, że w niedziele wracam, a nie chcę was trzymać w domu. W końcu jest weekend-usprawiedliwiła się. Kto jak kto, ale mama Emilki znała potrzeby nastolatek. Wiedziała, co i kiedy jej córka chce sobie coś kupić oraz gdzieś wyjść.
-Nie masz się czym martwić. Ja na pewno będę w domu-powiedziała Em-A Ty wychodzisz?-pytanie skierowała do rówieśniczki.
-Nie wiem-odpowiedziała obojętnie-Jess mówiła, że poszłaby na kręgle, ale co z tego będzie jeszcze nikt nie wie.
-A Ty, Skarbie, nie masz zamiaru wyjść z tym...jak on się nazywał?-zastanawiała się pani Nowak.
-Nathan. I nie. Nie mam zamiaru nigdzie z nim iść-odparła stanowczo.
-Em, nie denerwuj się-uspokoiła ją przyjaciółka.
-Coś się stało?-zapytała matka dziewczyny.
-Nie jesteśmy razem-odpowiedziała.
-Jeszcze wszystko się ułoży. Jesteście młodzi. Całe życie przed wami-pocieszała ją kobieta.
-Nie. Nic się nie ułoży. Wracam z Tobą do Polski-stwierdziła.
-Kochanie, zastanów się nad tym-Alicja próbowała nakłonić córkę do zmiany decyzji.
-Myślałam cały tydzień. Wracam.
-Em...-Marta powiedziała błagalnym głosem.
EG-Dziewczyny!-krzyknął John-Ktoś do Was!
PL:
-Mamo...
-Idźcie, ja poczekam-powiedziała. Dziewczęta szybko pobiegły do drzwi. Na korytarzu czekał na nie Tom, Max, Siva, Jay i Jessica. Nathana nie było.
-"I dobrze"-pomyślała Emilka. Zbyt bardzo ją bolało rozstanie z chłopakiem, żeby po tygodniu móc z nim normalnie rozmawiać. Dowód? Dzisiejsza rozmowa.
EG:
-Hej-przywitali się.
-Cześć. Co Wy tu robicie?-zapytała Marta.
-Przyszliśmy poznać mamę Em-Tom się uśmiechnął.
-Mówię wam. Ona jest niesamowita-wtrącił Max. Wszyscy się na niego spojrzeli-No co? Przecież miałem okazję ją poznać.
-Tylko się z nią nie dogadacie. Nie zna angielskiego-powiedziała Emily.
-Ale od czego mamy Was?-zapytał z szerokim uśmiechem na ustach Seev.
-Chodźcie na górę-Marta zaprowadziła ich do pokoju gdzie pni Nowak czekała na dziewczyny.
PL:
-Mamo, masz gości-Em wsadziła głowę do pokoju.
-Ja?
EG-Chodźcie-zaprosiła ich dziewczyna. Tłum ludzi przeszedł przez otwarte drzwi. Każdy z bananem na twarzy.
PL:
-To są nasi znajomi-zaczęła Marta-Jessica, Tom, Siva, Jay, a Maxa już pani poznała.
-Miło mi Was poznać-uśmiechnęła się. Emilka przetłumaczyła, co jej matka powiedziała-Skąd się znacie?-pytanie skierowała do Anglików choć wiedziała, że nie zrozumieją. Po prostu chciała być uprzejma. Marta wymamrotała kilka zdań po angielsku aby wytłumaczyć, o co chodzi czterdziestolatce.
EG-My-zaczęła Jessica-Poznałyśmy się w szkole, A to są znajomi mojego brata, którego tutaj nie ma-dziewczyna spojrzała na Emilkę, a ta szybko spuściła wzrok. Marta odgrywała rolę tłumacza. Szło jej bardzo dobrze i ona o tym wiedziała. Przeszło jej przez myśl, żeby w przyszłości zostać tłumaczem.
-"Byłoby super"-uśmiechnęła się sama do siebie. Gdy mama Emilki dowiedziała się w jakim chłopcy są wieku, zapytała jak zarabiają na życie.
-Gramy w zespole-odpowiedział Jay. Nie obyło się bez tłumacza. Pani Nowak była pod wrażeniem.
PL:
-To bardzo ambitny zawód-powiedziała,a Marta to powtórzyła-Pokażcie, co umiecie.
-Max uważa to za wyzwanie-powiedziała Emily do matki. Ona kiwnęła głową.
EG-Bardzo nam przykro, ale nie jesteśmy w komplecie-odparł ze smutkiem Siva.
PL:
-Nie zgadzają się?-zapytała kobieta.
-Nie dzisiaj-odpowiedziała Martha-Nie ma wszystkich członków zespołu. Jest im przykro.
-Powiedz im, że czekam na pokaz ich umiejętności-uśmiechnęła się. Była bardzo ciekawa na co ich stać. Marta powiedziała chłopcom, o co chodzi. Oni zaś odparli, że jeśli wszystkie trzy wpadną do nich na obiad nie będzie żadnego problemu.
EG:
-No cóż. Musimy się już zbierać. Do jutra-pożegnała się Jessica. Emily postanowiła odprowadzić gości do drzwi.
-Co to miało być?-zapytała szeptem Maxa.
-Chcieliśmy Was tylko zaprosić na obiad-powiedział grzecznie.
-Ale tam będzie...
-Mój brat-Jess dokończyła-Spokojnie, tak go czymś zajmę, że nawet nie będzie miał czasu spojrzeć w Twoją stronę-podniosła kciuk do góry.
-"Za to ja będę miała. I to mnóstwo"-pomyślała.
-Coś nie tak?-zapytał Tom.
-Nie. Po prostu będę czuła się nieswojo-odpowiedziała-Dzisiaj zamieniłam z nim kilka zdań, a czułam się jakby każda pauza między wyrazami trwała wieczność.
-Nie musisz z nim rozmawiać-stwierdził Jay. Maił rację-Nie chcemy Cię zmuszać do tego, żebyś się z nim w jakikolwiek sposób pogodziła.
-Dobra. My spadamy-powiedział Seev.
-Pa-pożegnała ich i wróciła na górę.
PL:
-I co sądzisz o naszych znajomych?-zapytała Emilka z uśmiechem.
-Bardzo sympatyczni, ale...-odpowiedziała pani Nowak.
-"No tak. Zawsze musi być jakieś "ale""-pomyślały obie dziewczyny.
-Nie sądzicie, żeby dobrze Wam robiła znajomość z tak dojrzałymi chłopcami-dokończyła swoją myśl.
-To tylko pozory-Marta machnęła ręką-Mogę się założyć, że ich rozrój umysłowy zakończył się na etapie trzeciej klasy podstawówki. Nie obrażając chłopców oczywiście.
-Oni tylko tak wyrośli-wtrąciła Emily. Wszystkie zaczęły się śmiać.
Alicja była zmęczona podróżą i po kolacji postanowiła się położyć. Łóżko miała przygotowane w małym pokoiku na parterze.

Krótkie info :D

W moim opowiadaniu mama Emilki nie zna języka angielskiego, więc będę używała takich skrótów jak:
PL:   -zdania w języku polskim
EG:  -zdania w języku angielskim

Będę używała ich, aby się nie powtarzać
Bardzo ułatwi mi to pisanie.


To na tyle
                 magical :P

Rozdział 42.

-Haj-Nathan przywitał się niepewnie.
-Cześć-odpowiedziała przechodząc z nogi na nogę. Zapadła niezręczna cisza.
-Hmm-odchrząknął-Co u Ciebie słychać?
-Nic ciekawego. Jest może Max?-zapytała. Od początku rozmowy nie spojrzała mu w oczy. Nathan wręcz przeciwnie. Cały czas próbował złapać wzrok Emily.
-Tak. Jest. Maaax!-krzyknął, robiąc krok w stronę schodów na piętro. Wrócił do drzwi-"Ale ona ślicznie wygląda."-pomyślał. Po chwili obok Nathana stanął Max.
-Hej-chłopak przywitał ją szczerym uśmiechem, a ona go odwzajemniła.
--Możemy pogadać?-zapytała.
-No jasne. Wchodź-powiedział i zrobił miejsce w przejściu.
-Wolę nie-Emilka zastanowiła się-Chciałabym zamienić z Tobą słówko na osobności-dodała. Nath zrobił dwa kroki, wycofując się.
-To pójdziemy do mnie-Max nie dawał za wygraną-Chyba nie będziemy siedzieć na schodach przed domem?
-Dobra. Niech Ci będzie-odparła i weszła do środka. Dopiero gdy minęła dziewiętnastolatka, poczuła jego perfumy. Oczy zaszły jej łzami z tęsknoty. Najchętniej by do niego podeszła i mocno przytuliła. Tak bardzo jej go brakuje.
Chłopak cały czas tęsknił za Emily. Teraz, gdy ją zobaczył, poczuł się jakby ktoś wbił mu nóż w serce. To nie była Em. On sam sobie to zrobił, mówiąc, że nie potrafi z nią być. Mylił się. On nie potrafi żyć bez niej.
Kiedy Max i Emilka weszli do pokoju, oboje usiedli na łóżku. Patrząc z boku, mogłoby to wyglądać na rozkwitającą miłość. Jednak Emilia uważała chłopaka za przyjaciela, a on ją za młodszą siostrę.
-Co się stało?-zapytał.
-Mam do Ciebie prośbę. Od razu mówię, że nie musisz się zgadzać-powiedziała szybko.
-Dobrze, ale może najpierw powiedz, o co chodzi-chłopak zaprezentował swój łobuzerski uśmiech.
-Dzisiaj przyjeżdża moja mama i prosiła mnie, żebym przyjechała na lotnisko-zaczęła tłumaczyć.
-Aha...-wtrącił na znak, że rozumie.
-A ja się pytam: Jakim sposobem mam się tam dostać? I od razu pomyślałam, że może Ty mógłbyś mnie zawieść-odparła niepewnie-Z powrotem jakoś sobie poradzimy-po chwili dodała-Masz może czas o trzeciej?
-Ty się jeszcze pytasz? Już mi stąd poszła-powiedział wstając. Dziewczynę zamurowało-Chyba nie chcesz się spóźnić-dodał.
-Serio?-zapytała zdziwiona, a za razem szczęśliwa. Nie sądziła, że ją podrzuci.
-No jasne-odpowiedział. Ona w ramach wdzięczności mocno go przytuliła. To była najmilsza rzecz jaka jej się od tygodnia przytrafiła.

__________________________________________________
Dzisiaj taki krótki...
Może jeszcze coś dodam, ale nie jestem pewna.
Mam nadzieję, że się podoba :D.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 41.

WTOREK.
-Hej-Joshua przywitał się z Emily.
-Cześć-odpowiedziała z uśmiechem. Marta i Jessica tylko się na niego patrzyły.
-To kiedy idziemy?-zapytał.
-No nie wiem-odpowiedziała. Dziewczynom ze zdziwienia opadły szczęki.
-Sorry, że jestem taki nachalny. ale...
-Nie no. Spoko-przerwała mu-Może być po lekcjach-dodała. Kilka sekund później zadzwonił dzwonek na czwartą lekcję.
Dziewczyny dopiero w drodze po kurtki miały okazję wypytać Em, o co chodzi.
-Czy Wy idziecie na randkę?-Marta zapytała wprost.
-Co?-zapytała zdziwiona-Pff... Nie!
-Przecież nam możesz powiedzieć-zachęcała ją Jessica.
-Josh ma problemy z matmą i poprosił mnie o pomoc-Emily wytłumaczyła koleżankom.
-Możemy już iść?-chłopak zapytał, gdy stali przed budynkiem szkoły.
-Jasne, ale gdzie?
-Tam gdzie wczoraj-odpowiedział i ruszyli w stronę kawiarni.
-Czy ja o czymś nie wiem?-Jess zapytała Martę, gdy wracały do domu.
-Wpadli na siebie w parku-wyjaśniła dziewczyna.

Kolejne dni minęły podobnie: szkoła i pomoc Joshui.
W czwartek wieczorem do Emilki zadzwoniła mama.
-Cześć Skarbie-usłyszała w słuchawce ciepły głos.
-Hej-odpowiedziała.
-Co tam u Ciebie? Opowiadaj.
-Noo... A co ja mogę powiedzieć? Lepiej Ty opowiadaj. O której będziesz na miejscu?
-O 15.00. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jak byś mogła poczekać na mnie na lotnisku. Wiesz, nie znam języka ani miasta. Rozumiesz?
-Mamo, nie ma sprawy. Lekcje kończę o drugiej. Będę na pewno.
-To do zobaczenia.
-Pa-pożegnały się.
-Mama?-zapytała Marta, wchodząc do pokoju koleżanki.
-Tak. Jutro przyjeżdża. Poprosiła mnie, żebym poczekała na nią na lotnisku-powiedziała.
-Przecież to kawał drogi stąd.
-Jurto przejdę się do Maxa. Może jak go ładnie poproszę to mnie podwiezie-Marta była zszokowana tą informacją. Z chłopakami z The WANTED ostatnio widziała się w niedzielę. Minął prawie tydzień.
-Jak to:"przejdę się"?
-Normalnie. Pójdę, zapukam, oni mi otworzą. No przynajmniej mam taką nadzieję-uśmiechnęła się krzywo.
-Jasne, że otworzą.

PIĄTEK(około godziny 14.30)
-"Cały czas nie wierzę, że to robię. Przecież mogłam zamówić taxówkę"-rozmyślała stojąc pod drzwiami chłopaków-"Teraz już za późno"-wzięła głęboki wdech i zapukała. Po chwili drzwi się otworzyły, a ze środka głowę wynurzył NATHAN!!!.

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 40.

-Muszę już iść-Emily powiedziała, patrząc na zegarek.
-Już?-zapytał zdziwiony Joshua.
-Jutro szkoła. Sam wiesz-odpowiedziała wstając.
-Tak... Matma-chłopak nie był z tego powodu zadowolony.
-Masz coś do tego przedmiotu?
-Nic poza tym, że nie idzie mi najlepiej, ale zauważyłem, że Ty radzisz sobie świetnie-uśmiechnął się.
-Zaraz tam świetnie. Jakoś leci-powiedziała i machnęła ręką, lekko się rumieniąc.
-Odprowadzę Cię-odparł i razem wyszli-Mam takie małe pytanko-dodał po chwili.
-Tak?-Em spojrzała w jego niebieskie oczy.
-Mógłbym zapisać się do Ciebie na korepetycje?-zapytał.
-No jasne-odpowiedziała, biorąc jego pytanie jako żart.
-Ale ja mówię serio-on też patrzył jej w oczy. Uśmiech zszedł z jej twarzy.
-Przecież ja... Ale...
-Jesteś świetna z matmy, a ja mogę nie zdać-powiedział.
-Okey. Jak tylko będę umiała Ci pomóc...
-Dziękuję-przerwał jej i mocno ją przytulił. Na ułamek sekundy ich twarze się dotknęły-Przepraszam-dodał po chwili.
-Nie no. Nie ma sprawy.
-Tooo, kiedy mogę liczyć na pierwszą lekcję?-zapytał, gdy zbliżali się do domu państwa Thomson.
-Kiedy masz czas-odpowiedziała-Jak dla mnie to może być nawet jutro.
-Serio? Super-uśmiechnął się-A o której?
-Nie wiem. Ale jeszcze możemy się w szkole umówić.
-Racja-odpowiedział. Pożegnali się. Na Emilkę w domu czekała Marta.
-Gdzie byłaś?-zapytała z troską.
-W parku i w kawiarni-odpowiedziała siadając na swoje łóżko.
-Johnem-dodała z uśmiechem Marta.
-Tak. Spotkaliśmy się w parku.
-Fajnie-odparła Marta, a Em dziwnie się na nią spojrzała-No co? Cieszę się, że gdzieś wyszłaś. Szkoda tylko, że nie z nami.
-Przepraszam, ale...
-Nie, Em. Nie chcę, żebyś się tłumaczyła. Wiem, co si stało w weekend i wiem, co czujesz. To znaczy, mogę się domyślać. Szybko się pozbierałaś. Przynajmniej z zewnątrz-przerwała jej. Emily wpatrywała się w nią tępym wzrokiem i zaczęła płakać. Marta przytuliła przyjaciółkę. Obie zaczęły płakać.

______________________

No cóż...
Nic dodać, nic ująć.
Czas skończyć z blogiem.
Jeszcze jakieś dwa rozdziały na zakończenie i...
                                                                         Do zobaczenia ._.

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 39.

Emily będąc sama w domu, cały czas myślała o tym, co by było gdyby od razu dała szansę wytłumaczyć się chłopakowi.
-"Pewnie teraz nadal bylibyśmy parą"-pomyślała-"Muszę coś ze sobą zrobić"-kolejna myśl przebiegła jej przez głowę. Wzięła kurtkę i wyszła. Zatrzymała się dopiero w parku. Usiadła na ławce. Tak. To była ta ławka. Jej pierwsza randka z Nathem. Założyła słuchawki i odpłynęła wraz z muzyką. Słysząc piosenkę Lifehouse "Storm" łzy popłynęły jej po policzkach. 

"I know everything will be all right"

Niestety tak się nie czuła. Ludzie przechodzący obok gapili się na nią, jakby była z innego świata.
-Nigdy nie widzieliście smutnego człowieka?-wymamrotała i wytarła łzy.
-Emily?-usłyszała niski głos. Dobrze go znała, ale nie mogła sobie przypomnieć do kogo należy. Dopiero, gdy spojrzała na chłopaka stojącego nad nią, uświadomiła sobie, że to znajomy z klasy.
-Joshua? Co Ty tutaj robisz?-zapytała zdziwiona.
-O to samo chciałem zapytać-odparł, nie odpowiadając na zadane pytanie-Co się stało?
-Nic-odpowiedziała, a on zajął miejsce obok.
-Przecież widzę.
-To nic takiego-Em nie chciała mu się zwierzać. Nie znała go na tyle dobrze, żeby powiedzieć o nieudanym związku.
-Sama jesteś?-zapytał zmieniając temat.
-Tak. Marta poszła z Jessicą do kina. A Ty? Sam?
-Tak, tak-odpowiedział-Wiesz co, właśnie miałem zamiar iść na kawę. Może poszłabyś ze mną?-zaproponował. Emilka rozważyła wszystkie za i przeciw. Doszła do wniosku, że nie ma nic do stracenia. Przynajmniej nie będzie zaprzątała sobie głowy Nathanem Jamesem Sykesem.
-Z chęcią-odpowiedziała, delikatnie się uśmiechając. 20 minut później siedzieli przy stoliku i pili kawę.

______________________

Taki krótki, ale to już coś ^^

Rozdział 38.

-Jak on tak mógł?-zapytała Jessica przed dzwonkiem na lekcje. Oczywiście, relacje z wczorajszego pobytu u chłopców opowiedziała jej Marta. Ze szczegółami, rzecz jasna.
-Możemy o tym nie rozmawiać?-zapytała cicho Em. Czuła się niezręcznie jak jej przyjaciółka zdaje relacje, w których ona jest główną bohaterką. Ona i Nathan...-"Jeszcze raz to usłyszę i albo zacznę ryczeć, albo ktoś przez przypadek postanie ode mnie w gębę"-pomyślała.
-Jasne. Przepraszam-odparła Marta. Po chwili zabrzmiał pierwszy dzwonek. Dla Emily ten dzień nie miał końca. Każda minuta trwała wieczność.
Po lekcjach Jess postanowiła odprowadzić dziewczyny do domu.
-Może wyjdziemy dziś do kina?-zaproponowała.
-No jasne. Chętnie-odpowiedziała z entuzjazmem Marta.
-Idźcie same. Jakoś nie mam ochoty-powiedziała bez wyrazu Emilka.
-Oj, proszę. Obiecuję, że idziemy same. Zero Wandetów-dodała siostra jednego z członków zespołu.
-Nie chodzi o to-odparła-Z resztą. Marta z chęcią poszłaby z Jayem. I dobrze. Uważam, że obie powinnyście się rozerwać.
-To co, idziemy?-Jessica skierowała pytanie do Marty.
-Jeśli Em nie ma nic przeciwko...
-Idźcie-przerwała.
-To napiszę do chłopców, czy któryś chce z nami iść i do Ciebie zadzwonię to sie umówimy-Jessica przedstawiła swój plan.
-Okey-zgodziła się Marta i dziewczyny się pożegnały.

DOM THE WANTED(w tym samym czasie).

-Chodźcie na pizzę-Max marudził którąś godzinę z kolei.
-Nie!-wszyscy krzyknęli chórem.
-No to gdziekolwiek. Będziemy tak siedzieć?
-Tak-odpowiedział Nath. Głowę miał opartą o ręce leżące na kuchennym blacie.
-Nie wierzę. Mówi to najbardziej rozrywkowy chłopak. Co się na tym świecie dzieje?-Tom próbował mu dociąć. Udało się. Dziewiętnastolatek tylko spiorunował go wzrokiem. Nie miał ochoty ani weny na kłótnie. Cały czas myślał o Emily. Ktoś zapukał do drzwi.
-Ocho... To Twoja siostra. Zaraz zacznie się rzeeeź-powiedział Siva, stojący przy drzwiach frontowych-Hej-dodał z uśmiechem witając dziewczynę. Ona weszła bez słowa. Od razu skierowała się do kuchni (jakby wiedziała, że tam znajdzie swojego braciszka). On ana jej widok się wyprostował.
-Nie przyszłam tu do Ciebie-powiedziała na wstępie-Wybieramy się do kina. Pomyślałam, że ktoś z was będzie miał ochotę iść-przybrała swój dawny, radosny ton.
-WY, czyli?-zapytał Tom.
-Ja i Martha-odpowiedziała-Mogę się domyślić, ze Jay się pisze.
-Czemu nie...-przytaknął chłopak. Tak jak i reszta. Tylko Nathan nie miał ochoty nigdzie iść. Umówili się pod kinem. Dziewczyna powiedziała, że poinformuje Martę.
-A z Tobą innym razem się policzę-powiedziała do brata i wyszła.
-Masz super siostrę. Nie ma co-przyznał Jay.
-Jak dobrze, że nie zaszedłem jej za skórę-odetchnął Seev.
-Nocy byś nie przeżył-dodał Tom.
-Albo ona by Cię wykończyła, albo Ty sam siebie, ze strachu-Maxa przeszedł dreszcz.

Rozdział 37.

DOM PAŃSTWA THOMSON.
Dziewczęta bardzo późno wróciły do domu. Na szczęście nie miały żadnych problemów (chodzi o pretensje ze strony właścicieli domu).
-Emilka...-zaczęła dziewczyna, która siedziała w pidżamie na łóżku siedemnastolatki.
-Tak?-zapytała.
-Przepraszam.
-Oj, daj spokój. Słyszę to od Ciebie już setny raz. Stało się. To nie twoja wina-Em krzywo się uśmiechnęła.
-Tak strasznie mi głupio. Namawiałam Cię, żebyś z nim porozmawiała...-urwała.
-Nie przejmuj się tym. Lepiej idź spać. Ja też już idę. Jestem wykończona-Emily udawała, że wszystko jest okey, ale czuła, jakby połknęła granat, który po chwili w jej ciele wybuchł.
-Dobranoc-pożegnała się Marta i wyszła.
-Taa...-odpowiedziała i położyła się. Pomimo zmęczenia, nie mogła zasnąć. Wierciła się na łóżku-Tak nie można-wyszeptała i zaczęła gapić się w sufit.

POKÓJ NATHANA.

On również nie mógł spać. Usiadł na brzegu łóżka i przeczesał obiema rękami włosy. Zaczął krążyć bez celu po pokoju w samych bokserkach. Gdy potknął się o leżącą na podłodze bluzę, zaklął pod nosem. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wyszedł na taras. Podniósł głowę do góry.
-Ty też patrzysz na te samo niebo-powiedział, trzymając się kurczowo barierki. W tych słowach znalazł pocieszenie. Miał rację. Ona wyglądała przez okno, ale o nim nie myślała. Patrząc w niebo, przypomniała jej się historia, którą opowiedział jej Max. Zawiał chłodny wiatr. Nathan schował się do środka. Gdy zamykał drzwi od balkonu wziął głęboki wdech.
-Myślałem, że masz zamiar tam nocować-zażartował Max, ale nie było mu do śmiechu.
-Y-y-y-a...-dziewiętnastolatek zawył-Wystraszyłeś mnie-przyznał.
-Dobrze Ci tak-odparł oschle-Jesteśmy kumplami, ale muszę powiedzieć coś, czego nie chciałbyś usłyszeć. W sumie, to właśnie po to ma się przyjaciół-po chwili przeszedł do sedna sprawy-Zachowałeś się strasznie. Ona do Ciebie przyszła. Chciała dać Ci szanse, a Ty wyskakujesz z takim tekstem? Nie rozumiem Cię.
-Ona ułoży sobie życie beze mnie-powiedział.
-Jesteś tego pewien? Jakoś nie zauważyłem, żeby skakała z radości po tym, co usłyszała.
-Do piątku zapomni, że mnie nawet poznała-wyznał pewnym głosem, chociaż tak się nie czuł.
-No nie wiem.
-Jestem zmęczony. Idę spać-odparł Nathan, chcąc wyprosić Maxa z pokoju.
-Nie chcesz ze mną gadać. To nie. Ale pożałujesz tej decyzji. Jeszcze dwa dni temu ją kochałeś. Dzisiaj się obudziłeś i czar prysnął?-zapytał chłopak.
-Nie-odpowiedział cicho-Myślisz, że mi jest łatwo?-zapytał z wyrzutem-Gdy widziałem jak płacze... Dla niej skoczyłbym w ogień... Chcę ją chronić.
-Przed czym?
-Przed samym sobą-wyznał-Skrzywdziłem ją raz. Nie chcę więcej tego robić.
-Pomimo tego, że to był tylko raz, zrobiłeś to bardzo boleśnie.
-Z czasem zapomni. Musi-powiedział z naciskiem.
-Nie, jeśli będzie spotykała się z nami i Jess.
-Boże, czemu to takie trudne?
-Życie zawsze jest pod górkę, a jeśli jest z górki znaczy, że się poddałeś-odparł Max i poklepał Natha po ramieniu.
-Najchętniej cofnąłbym czas. Nie poszlibyśmy do kawiarni i nie zobaczyłbym Lily. Emily-poprawił. Max patrzył na niego dziwnym wzrokiem-Jakbym jej nie poznał, nigdy nie miałbym okazji widzieć je łez-wytłumaczył.
-Ani uśmiechu-dodał Max.
-Ach... Jej uśmiech-Nathanowi przypomniał się wypad na kręgle. Odprowadził Emilkę. Rozmowa się nie kleiła. To nic. Ważne, że pożegnała go ciepłym uśmiechem. Na myśl wspomnienia sam się uśmiechnął.
-Widzisz, co z Tobą robi?
-Co?-Nath na chwilę znalazł się w innym świecie.
-No właśnie-Max pokręcił głową.
-Stało się...
-Niestety-przytaknął.
-Jak ona się trzyma?-dziewiętnastolatek zapytał niepewnie.
-Sam widziałeś-odpowiedział. Nathanowi przypomniał się obraz dziewczyny wybiegającej z kuchni.
-Ja...
-Nie wiem, co Ty, ale ja idę już do łóżka-Max mu przerwał. Nie chciał słuchać jego tłumaczenia się-Dobranoc-dodał i wyszedł. Nath ze złości przywalił pięścią w ścianę.
-"Aż tak nie boli"-pomyślał. I naprawdę nie bolało. Zaczęło dopiero jak spadł poziom adrenaliny. Po9łożył się.
Trzecia nad ranem. Czwarta. Piąta. Tak. Zasnął. Emily również.

środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 36.

-"Nie. Nie, to nie możliwe. Więc to tak ma się skończyć?"-po głowie Emilki chodziła ta myśl. Zaczęła szlochać, a ramiona jej drżały. Wpadła w histerie. Nie mogła zapanować nad resztą ciała, które również drżało. Nathana dopadło poczucie winy.
-Ja...-zaczął.
-Nie!-przerwała mu.
-Ale...
-Nie!-powtórzyła i wyszła na korytarz.
-Zaczekaj. Proszę-powiedział niemal błagalnym głosem.
-Nie chcę Cię znać!-krzyknęła i wpadła na Maxa, który chciał sprawdzić co się dzieje.
-Wszystko w porządku?-zapytał troskliwie.
-Nic nie jest w porządku-odpowiedziała i mocno się do niego przytuliła. On odwzajemnił uścisk i pogłaskał ją po głowie. W Nathanie po raz drugi tego dnia coś pękło.
-Chodźmy się przejść-powiedział spokojnie Max-Ochłoniesz, porozmawiamy. Okey?-uśmiechnął się na pocieszenie. Dziewczyna się od niego odsunęła i pogłaskała po mokrej koszulce od jej łez.
-Przeze mnie masz mokrą koszulkę-odarła przez łzy i odwzajemniła uśmiech, który bardziej przypominał grymas. Spojrzała na Martę, a ona powiedziała bezgłośne "Przepraszam".
-Poczekacie w domu?-Max skierował pytanie do przyjaciół. Oni w odpowiedzi kiwnęli głową. Emilka wraz z Maxem poszła do ogrodu za domem.
-Jak się czujesz?-zapytał zatroskanym głosem, gdy usiedli na ławce.
-Strasznie-odpowiedziała bez wahania. Cały czas łzy spływały jej po policzkach.
-Wow! Przynajmniej jesteś szczera-odparł lekko zaskoczony i na pocieszenie objął ją ramieniem. Emily położyła głowę na jego umięśnionym barku.
-Nie rozumiem-zaczęła po chwili-Najpierw chce wszystko wyjaśnić, a teraz mówi, że to koniec-musiała to z siebie wyrzucić. Po tych słowach poczuła się lepiej.
-Ja też, Em. Ja też-westchnął. Spojrzał na bezchmurne niebo. To nie była scena z filmu. Nie było widać księżyca w pełni ani mnóstwa gwiazd. Błyszczące plamki na granatowym płótnie można było policzyć na palcach u rąk. Nagle Maxowi coś się przypomniało.
-Nie wiem czy to Cię pocieszy...-zaczął.
-Nie chcę, żeby ktoś mnie pocieszał. Od tego robi mi się jeszcze gorzej-stwierdziła.
-To dobrze, bo nie jestem w tym dobry-przyznał. Po chwili dodał-Jak byłem mały, często jeździłem do dziadka. Zawsze robiliśmy wypady pod namiot. Nigdy tego nie zapomnę-na widok obrazów układających się w głowie, uśmiechnął się-Pokazywał mi gwiazdy. Jednej nocy opowiedział mi historię, której nigdy nie zapomnę-znowu się uśmiechnął. Emily podniosła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Jaką?-zapytała.
-Była sobie para. Wiesz, chłopak i dziewczyna. On się jej zapytał:"Widzisz tą najjaśniejszą gwiazdę?". Ona przytaknęła. Chłopak wyznał jej, że będzie ją kochał dopóki ta gwiazda będzie istniała. Dziewczyna się promiennie uśmiechnęła. Spotkali się po po kilku latach rozłąki. On zadał jej to samo pytanie. Dziewczyna powiedziała:"Tak"."Wiedz, że nadal Cię kocham"-odparł chłopak. A ona na to:"To, że na niebie widać blask gwiazdy, nie znaczy, że ona jeszcze istnieje".
-Miałeś rację. Nie umiesz pocieszać ludzi-stwierdziła z uśmiechem-Ale historia piękna-dodała.
-Mówiłem, ze nie mam daru pocieszyciela, ale jednak się uśmiechasz...

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 35.

Gdy dziewczyny niepewnie weszły do kuchni zapanowała niezręczna cisza.
-Miło Was widzieć-zaczął Jay.
-Powinniście sobie coś wyjaśnić-dodała Martha patrząc na Natha i Emilkę.
-To my Was zostawimy-powiedział Siva powoli wycofując się z kuchni. Za nim poszła reszta.
-Może się czegoś napijesz?-Nathan zapytał niepewnie.
-Nie, dzięki-odpowiedziała-Bo... Marta powiedziała, że...
-No właśnie. Chciałem Ci to wyjaśnić-powiedział drżącym głosem. Em tylko zamrugała-Po pierwsze: chciałem Cię przeprosić. Nancy jest jaka jest.
-Nath...-przerwała mu.
-Ale nie o to chodzi-mówił dalej. Opowiedział jej całą historię-Teraz już mi wierzysz?
-Ja... Przepraszam-tylko na tyle było ją stać-Miałam nadzieję, że mnie mnie zdradziłeś.
-Ale nie dałaś mi dojść do słowa...
-Bo byłam zła. Zrozum-tłumaczyła dziewczyna.
-Nie, nie dlatego, że byłaś zła. Tylko dlatego, że nie ufałaś mi na tyle, aby wierzyć w moją niewinność.
-Nath...
-Emily, powinnaś coś wiedzieć-powiedział pewnym głosem.
-Tak?-zapytała.
-Byłaś najważniejszą osobą w moim życiu-wyznał czułym głosem.
-Byłam?-była zdziwiona.
-Tak, a wiesz dlaczego?-zapytał-Bo nie zaufałaś mi na tyle, na ile ja Ci zaufałem. I to mnie najbardziej boli-sam odpowiedział na pytanie.
-Przepraszam-wyszeptała-"Czy to miało oznaczać koniec? "-pomyślała. Myślała, że zaraz wybuchnie płaczem. Nie chciała dalej żyć. Nie chciała żyć bez niego. On wplótł swoje palce w jej kosmyki włosów i do ucha wyszeptał:"Żegnaj".

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 34.

DOM THOMSONÓW.

-I jak się bawiłyście?-Sue zapytała podczas kolacji.
-Świetnie-odpowiedziała z uśmiechem Emilka. Nie chciała martwić swoim stanem państwa Thomson-Moja mama chce przyjechać na weekend-dodała niepewnie.
-Z chęcią poznamy Twoją mamę-odparł z radością John. Po kolacji dziewczyny zaszyły się w pokoju Emilki.
-Wytrzymasz tutaj do maja?-zapytała Marta.
-Nie wiem... Pewnie wrócę z mamą do Polski-odpowiedziała przeglądając zeszyt od angielskiego.
-Rozmawiałam z Nathem-Marta powiedziała skupiając wzrok na podłodze. Jej koleżanka znieruchomiała.
-I co Ci powiedział?-zapytała nad wyraz spokojnie po chwili ciszy.
-To, co się stało przed Twoim przyjściem-odpowiedziała. Oczy Emilii wyszły z orbit.
-Nagle go oświeciło?-w odpowiedzi Marta głupio się uśmiechnęła-Wierzysz mu?
-Tak, chyba tak... Słuchaj, on chce Ci wszystko wyjaśnić.
-Ale nie ma co-Em chciała odepchnąć od siebie myśl o tym, że miałaby spojrzeć w jego głębokie, zielone oczy,  dla których traciła głowę.
-A skąd wiesz, co ma Ci do powiedzenia? Wysłuchałaś go do końca?-Marta zaczęła bronić chłopaka.
-Od kiedy jesteś po jego stronie?-zapytała z wyrzutem dziewczyna.
-Nigdy nie byłam-odpowiedziała-Jestem po stronie prawdy i tyle.
-Ach tak? Myślałam, że się przyjaźnimy-wyznała Emily.
-Bo tak jest. Tylko, że Ty nigdy nie mówisz mi, co się dzieje. Zawsze dusisz to w sobie.
-Ja?!-zapytała zdziwiona-To Ty nie powiedziałaś, że Jay Ci się podoba.
-Ty o Nathanie też nic nie wspominałaś.
-Teraz już nie ma czego wspominać-odparła i usiadła na łóżku. Marcie zrobiło się przykro.
-Przepraszam-wyszeptała i przytuliła dziewczynę na pocieszenie.
-Co Ci powiedział?-Emilka zapytała chcąc dowiedzieć się, co naprawdę się stało.
-Nathan chciał Ci wszystko wytłumaczyć-powiedziała zagryzając wargę-Ale ponoć nie chcesz z nim gadać.
-Jeszcze się dziwisz?
-Po tym, co usłyszałam to... Tak-odpowiedziała bojąc się reakcji przyjaciółki.
-Na serio mu wierzysz?
-Tak. On naprawdę jest niewinny.
-Dobra-powiedziała i głośno odetchnęła.
-"Dobra"? Tylko na tyle Cię stać? Jak Nathan powie Ci, co się stało też odpowiesz:"Dobra"?-Marta zaczęła się denerwować.
-Jasne, że nie...-zaprotestowała-Ciekawe, czy w ogóle mi coś powie...-Marta tylko przytaknęła.

DOM THE WANTED(wieczór).

-No tak. Po Nancy można było się tego spodziewać-powiedział Tom pijąc sok.
-O czym Ty mówisz?-Nathan zapytał zdziwiony. Po chwili ciszy dodał-Podsłuchiwaliście!
-No więc tak... Jakby to ująć-zaczął Seev.
-Jak powiem, że głośno rozmawialiście to uwierzysz?-Max zapytał z głupim wyrazem twarzy.
-Yyy...-chłopak udawał, że się zastanawia-Nie-e?...
-Kurde...-Jay wycedził przez zęby.
-Teraz wierzycie w moją niewinność?-zapytał dziewiętnastolatek.
-Stary, no jasne-odpowiedział Siva i poklepał go po plecach.
-Dzięki-odpowiedział.
-Szykuje się super misja-stwierdził Tom wymachując rękami jak ninja. Kumple patrzyli na niego jak na debila-Przecież trzeba ich jakoś spiknąć-wyjaśnił. Chłopcy się uśmiechnęli. Tylko Nath był zamyślony. Przeszła przez głowę myśl:"Czy ja chcę z nią być?".
-Ej, co jest?-zapytał Jay.
-On już się zastanawia, co będzie jak do siebie wrócą-Max zażartował.
-O ile do siebie wrócimy...-wymamrotał-Nie wiem, czy chcę... Ona mi nie ufa!
-Ale przecież byliście tacy szczęśliwi...-stwierdził Seev.
-Ale wtedy było inaczej... Ona mi ufała, a teraz...
-A teraz po prostu przechodzicie kryzys-stwierdził rzeczowo Max.
-Ta... Tylko, że nawet nie dała mi się wytłumaczyć, a ja nie jestem pewny, czy chcę być z Emily.
-Co?-ta odpowiedź wszystkich zszokowała, a najbardziej Toma.
-Co?-Jay powtórzył pytanie-Oszalałeś? Nie rób tego-próbował nakłonić chłopaka do zmiany decyzji.
-Chciałbym, ale nie mam innego wyjścia-odparł ze smutkiem Nathan.
-Nieprawda-zaprotestował Tom-Wyjścia zawsze są dwa.
Niestety, dalszą konwersację przerwał im dzwonek do drzwi. Tom poszedł sprawdzić kto to.
-To Martha-powiedział-I Emily-dodał po chwili.
-Teraz jest za późno-najmłodszy członek zespołu odparł z bólem.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 33.

Zrezygnowany Nath wrócił do domu.
-Gdzie jest Emilka?-Marta spanikowała.
-Nie wiem-powiedział bez życia chłopak.
-Jak to nie wiesz?-z salonu wyłonił się Tom-Zostawiłeś ją?
-Raczej ona mnie-sprostował. Martha tylko pokręciła głową i poszła do siebie.
-Powinniśmy wracać-Max przerwał panującą ciszę.
-Tak-tylko tyle potrafił wykrztusić z siebie Nath.
-I zostawimy Marthę samą?-zaprotestował Jay-Nie ma mowy.
-Jessica z nią zostanie-powiedział Tom.
-Jay, nie martw się. Zostanę do powrotu Thomsonów-uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
-Dobra-zgodził się odwzajemniając uśmiech.
-A co z Emily?-zapytał niepewnie Seev. Nie chciał o niej wspominać przy Nathanie.
-Jak nie wróci za godzinę, zaczniemy jej szukać-Max odpowiedział i poszedł na górę do Marty, a za nim reszta (Nathan również).
-Przyszliśmy się pożegnać-powiedział Jay siadając na łóżku obok dziewczyny. Dziewiętnastolatek opierał się o framugę drzwi.
-Już idziecie?-zapytała zdziwiona. Nie patrzyła na chłopaka.
-Tak. Robi się późno...-zaczął Max.
-Em wróciła?-przerwała mu.
-Jeszcze nie-Siva cicho odpowiedział. Jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia. Tyle dziwnych myśli przebiegło jej przez głowę.
-"Co zrobię jak coś jej się stanie? Co powiem jej mamie?"-pomyślała.
-Martha...-zaczął Nath-Możemy chwilę porozmawiać?-zapytał. Dziewczyna nic nie powiedziała-Na osobności-dodał.
-Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać-tylko na takie słowa było ją stać.
-Chodzi o Lily-Marta rozejrzała się po pokoju dając znak, aby zostawić ją samą z chłopakiem, z którym nie miała ochoty gadać. Najchętniej przywaliłaby mu w jego ładną buźkę.
-No, co chcesz mi powiedzieć?-zapytała obojętnie. Ten ton był tylko na pokaz. Tak naprawdę zależało jej na każdej informacji dotyczącej Emily i całego wczorajszego zajścia.
-Lily źle oceniła całą sytuację-powiedział, a na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Marta zdziwiła się jego wypowiedzią. Pomimo tego, że powiedział krótko i zwięźle to na dodatek w tym jednym zdaniu zawarł wszystkie informacje. Teraz tylko potrzebowała szczegółów.
-Już Cię oświeciło?-nie mogła sobie pozwolić na łagodny ton, bo chłopak od razu by zauważył, że Marta przechodzi na jego stronę.
-Emily wspomniała o Nancy i...-zaczął.
-O nie... Nancy-powiedział przez zęby Max, który podsłuchiwał rozmowę i zdawał relacje reszcie siedzącej pod ścianą.
-Czy ona zawsze musi się mieszać w nasze życie?-zapytał Tom.
-Csiiiiiiiiiii...-uciszyła go Jessica-Nic nie słychać.
-Jaka Nancy?-zapytała Marta.
-Znajoma. Trochę wypiła...i się na mnie rzuciła-wyjaśnił. Z nerwów zaczął krążyć po pokoju.
-I wtedy zobaczyła was Em...-wywnioskowała dziewczyna. Nathan się zatrzymał i uśmiechnął.
-"Uh, ona chyba mnie zrozumiała"-pomyślał-I później przyszedł jej chłopak, a ona zaczęła krzyczeć, żebym ją zostawił i  w ogóle-z nerwów przeczesał palcami włosy i obie ręce schował do kieszeni.
-Miała prawo się wściec-stwierdziła Marta, a chłopak spojrzał na nią dziwnie-Mówię o Emilce-wytłumaczyła-Jeszcze potem poszedłeś się napić...
-Wiem. Źle zrobiłem-przyznał-A do tego nie wiem gdzie ona teraz jest.
-Nikt nie wie-pocieszyła go.
-Dzięki, że chciałaś mnie wysłuchać, chociaż nie musiałaś-uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy. Muszę pogadać z Emilką. Będzie ciężko-przyznała.
-Sam chcę jej to wytłumaczyć, ale ona nie chce nawet na mnie spojrzeć-usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie.
-Poczekaj, aż sobie wszystko w głowie poukłada.
-Nie będę Cię męczył moją obecnością-odparł i wstał.
-Szybko, na dół. On zaraz wyjdzie-powiedział Max i w zniewalającym tempie, bezszelestnie ruszyli do kuchni.
-Pa-powiedziała żegnając się z chłopcami z The Wanted. Po 30 minutach Emilka wróciła.

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 32.

-A Ty na co czekasz? Idź za nią!-Max krzyknął Nathowi do ucha. Ten się zerwał i wyszedł z domu.
-Lily!-krzyknął za dziewczyną-Emily!-poprawił się. Wiedział, że jak jeszcze bardziej ją zdenerwuje, nie polepszy swojej sytuacji. Ona udawała, że go nie słyszy. Nathan pomimo bólu głowy zaczął biec, aby ją wyprzedzić.
-Zaczekaj-powiedział stając jej na drodze. Widząc jej łzy, coś zabolało go w środku. Tak bardzo nie chciał jej ranić-Powiedz, co zrobiłem źle-Emily tylko na niego patrzyła. Nie maiła zamiaru z nim rozmawiać-Proszę-wyszeptał.
-Więc nie wiesz?-zapytała, udając zdziwioną-No tak. Jakim cudem miałeś cokolwiek pamiętać jak od razu po moim wyjściu się upiłeś-zaczęła machać rękami we wszystkie strony.
-Ja...-zaczął.
-Nic nie masz na swoją obronę-skończyła za niego. Po wpływem złości urocza dziewczyna stawała się bezpośrednią laską. Miała rację i on to wiedział.
-Wiem-odpowiedział skruszony.
-Jak śmiesz udawać niewiniątko po tym jak robiłeś słodkie oczy do swojej blond koleżanki?!-powiedziała z wyrzutem. Zalała ją fala ciepła, a łzy same napłynęły jej do oczu-"Nie mogę znowu się rozkleić. Nie przy nim"-pomyślała i wzięła się w garść. Chłopak stał jak wryty. Właśnie mu się przypomniało, że rozmawiał z Nancy.
-Mówisz o Nancy?-zapytał.
-No nie wiem. Nie przedstawiłeś nas sobie-odparła i poszła dalej mijając swojego byłego chłopaka.
-Czekaj, czekaj...-zaczęło mu coś świtać w głowie-Co dokładnie widziałaś?-zapytał doganiając Emily.
-A co mogłam widzieć?-zapytała głupio-Ona na tobie wisiała.
-No właśnie. ONA na mnie-odpowiedział. Teraz już wszystko pamiętał-Słuchaj, to moja znajoma...
-No to akurat zauważyłam-przerwała mu.
-Serio, znamy się od jakiegoś czasu. Jak sobie wypije to zaczepia chłopaków-wytłumaczył-Zwłaszcza znajomych-wycedził przez zęby.
-Fajnych masz znajomych-powiedziała z nutą sarkazmu w głosie.
-Ona ma chłopaka-dodał. Emily nic nie odpowiedziała. Nie wiedziała co ma myśleć na ten temat. Rzucić mu się w ramiona przepraszając go, czy uciec ze wstydu.
-Myślisz, że Ci uwierzę?-zapytała-I co, mam się na Ciebie rzucić jakby nic się nie stało-stwierdziła.
-Em... Szczerze mówiąc to...
-Jeszcze potrafisz być szczery? Nie no, gratulacje dla Ciebie. Mam się ukłonić?-powiedziała i poszła. Nie miała zamiaru spędzić z nim ani chwili dłużej. Nie wierzyła w żadne jego słowo. Gorzej, zaczęła się zastanawiać, czy to co mówił wcześniej było prawdą. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Po prostu, szła przed siebie. Na razie to musi wystarczyć.
-Emily...-powiedział, ale ona tego nie usłyszała. Był wściekły na siebie, chociaż wiedział, że nic złego nie zrobił. To Nancy do niego podeszła i zaczęła z nim rozmawiać. Nagle rzuciła mu się w ramiona. Widząc swojego chłopaka spanikowała i zaczęła krzyczeć na Natha.
-"Co Ty sobie wyobrażasz?"-jej słowa chodziły mu po głowie. Dalszy przebieg wydarzeń pamięta jak przez mgłę. Emily wybiegła. Został sam. Z Nancy. I jej chłopakiem. Potężnym chłopakiem. Nic się nie stało. Na szczęście. Miał dużo szczęścia. Pomijając jeden fakt. Stracił swoją wymarzoną dziewczynę. Teraz stoi sam na chodniku, a ona krąży po Londynie. Bez niego. Tak. To już pewne. Ona mu nie zaufa. Nie da drugiej szansy. A nawet jak Emily by mu wybaczyła, czy potrafiłby być z kimś, kto mu nie ufa?