sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 55.

-Już jestem!-krzyknął Nathan, gdy tylko otworzył drzwi do domu.
-Gdzieś Ty był tyle czasu?-z kuchni wyłonił się Max (nadopiekuńczy tatuś xd).
-U Lily-odpowiedział i poszedł do kuchni skąd dochodziły rozmowy.
-U Lily-powtórzył Jay.
-I jak było?-zapytał Tom i poruszał brwiami. Nathan zaczął się śmiać, bo wyglądało to dosyć zabawnie.
-Jest chora-przyznał i nerwowo przeczesał palcami grzywkę.
-Jak to CHORA?-zdziwił się Siva.
-No normalnie. Katar, kaszel, gorączka. Nigdy nie byłeś chory?-Nathan otworzył lodówkę i wyjął z niej butelkę wody.
-SiiiiivaDiva cały czas jest chory. Na głowę, ale już nic nie da się z tym zrobić-Tom poklepał go po ramieniu.
-Ej-chłopak udawał obrażonego. Reszta zaczęła się rechotać-Ale jak zauważyłem, to jest bardzo zaraźliwe-spojrzał znacząco na TomToma.
-To rozprzestrzenia się drogą kropelkową-zaśmiał się Jay.
-Hyy-powiedział na wdechu Max i złapał się za klatkę piersiową-Tom wczoraj na mnie kichnął. O nie!-jęczał zrozpaczony-Umrę głupim-prawie płakał. Georg był świetnym aktorem.
-Głupim? Głupim?-Tom cały czas to powtarzał-Ja? Głupi?
-To ile jest 3x2?-zapytał Nathan.
-Pięć-odpowiedział szybko-O nie!-złapał się za głowę-Sześć. Pomyliło mi się z dodawaniem.
-No właśnie-mruknął Max.
-Dobra. Nieważne. Koniec tego tematu. Lepiej powiedzcie, co dobrego mamy do zjedzenia-Nath się uśmiechnął.
-O, jak to dobrze, że Młody zapytał-odezwał się Max, który spojrzał na Jaya.
-Super!-radośnie krzyknął loczek-Mamy dwóch ochotników, którzy przygotują kolację-odparł i wyszedł z kuchni.
-On tak na serio?-zapytał dziewiętnastolatek.
-Tak, na serio!-krzyknął ze schodów.
-No to życzę wam powodzenia-Tom się uśmiechnął i szybkim krokiem wyszedł z kuchni.
-No właśnie-dodał Seev i też się ewakuował.
-Super-Max i Nathan powiedzieli równo i wzięli się za robienie kanapek.
-KOLACJA!!!-po godzinie krzyknął Sykes.
-Tyle czasu robiliście kanapki? Spodziewałem się jakiejś jajeczniczki, czy coś-Tom jak zawsze marudził.
-Kuchenka wolna-mruknął Max. Tom wziął kęsa kanapki.
-Mmm... Jaka dobra-na twarzy Sivy pojawił się banan. Jay tylko uniósł kciuk do góry-Możecie częściej przygotowywać posiłki.
-Nigdy więcej-odpowiedzieli równo.

_________________________
Tak, wiem. Rozdział krótki, ale niestety, brak weny robi swoje.
Pozdrawiam wszystkich czytelników tego badziewia ;***