niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 54.

-Dzień do...-zaczął Nathan, gdy pani Thomson otworzyła drzwi.
-Pewnie przyszedłeś do Emily. Jest u siebie-przerwała mu-Wejdź-uśmiechnęła się ciepło. Chłopak niepewnie zrobił dwa kroki. Bywał u Thomsonów, ale i tak czuł się niepewnie. Skierował się na górę. Gdy wszedł do pokoju, Emilka spała. Nie miał najmniejszego zamiaru jej budzić, więc wziął krzesło, przystawił je do łóżka i usiadł. Spojrzał na przemęczoną twarz dziewczyny i się uśmiechnął.
-"Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham"-pomyślał i pogłaskał ją po policzku. Emily powoli otworzyła oczy. Chłopak powitał ją szerokim uśmiechem.
-Dzwoniłam do Ciebie-powiedziała-Ale nie odbierałeś.
-Bateria mi padła-odparł.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie musisz przychodzić pod szkołę-wychrypiała.
-Ja się nie tłumaczę. Po prostu mówię jak było.
-Nie powinieneś tu przychodzić. Jeszcze Cię zarażę-stwierdziła.
-Nie mam nic przeciwko-ułożył usta w łobuzerski uśmiech, przy którym Em się rozpływała-Przynajmniej spędzimy razem czas-dodał i wstał-Przesuń się.
-Co Ty robisz?-zapytała zdziwiona.
-Dotrzymuję Ci towarzystwa. To zrobisz te miejsce, czy nie?-złapał się za biodra. Emily kichnęła-Na zdrowie-odparł, położył się obok dziewczyny i mocno ją do siebie przytulił.
-Podasz mi chusteczki?-zapytała przez nos.
-Jasne-odpowiedział i podał całą paczkę-Widzę, że masz słabą odporność.
-Za to Ty odwrotnie-wysmarkała się-Uodporniłeś się. Przyznaj, jak często z ulicy krzyczałeś do dziewczyny, żeby Ci wybaczyła?-zażartowała.
-Hahaha. Bardzo zabawne-odparł z nutą sarkazmu w głosie-Jesteś jedyną, dla której mogę się publicznie ośmieszyć-pocałował ją w rozpalone czoło-Czyli mi wybaczyłaś?-zapytał z nadzieją.
-No jasne, że tak głuptasie-położyła rękę na jego klatce piersiowej. Czuła jak szybko bije jego serce.
-Lily?-zapytał niepewnie.
-Tak?-spojrzała mu w oczy. Nathana serce zaczęło pracować na jeszcze większych obrotach.
-Czy my...-nie wiedział jak ubrać to w słowa. Dziewczyna patrzyła na niego pytającym wzrokiem-No...
-Nath, powiedz to-uśmiechnęła się.
-Czy my... jesteśmy razem?-zapytał cicho.
-Ja...-zatkało ją-Nie wiem.
-A mamy jeszcze szanse?-serce tak mu waliło, że zastanawiał się, czy zawału nie dostanie.
-A chciałbyś?-teraz ona zapytała.
-Niczego bardziej nie pragnę-wyszeptał. Pomimo tego, że był blisko i tak się jeszcze zbliżył, żeby ją pocałować. Jednak los chciał inaczej. Emily kichnęła mu prosto w twarz.
-Przepraszam-spanikowała i dała mu chusteczkę.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się. Gdy wytarł twarz pocałował ją w policzek. Drzwi lekko się uchyliły i do pokoju weszła Martha.
-Co ja tu widzę-dziewczyna spojrzała znacząco na Nathana i się uśmiechnęła.
-Muszę już iść-powiedział i wstał.
-Już?-zapytała smutna Emilka.
-Robi się późno. Juto wpadnę-pocałował ją w policzek i wyszedł.
Oto nowe opowiadanie http://the-people-that-inspire-me.blogspot.com/.
Zapraszam :P

sobota, 26 maja 2012

Małe pytanko :D

Co sądzicie o tym, aby powstała nowa historia o TW?
Sama nie umiem podjąć decyzji :(
Główna bohaterka w niespotykany sposób nawiązuje kontakt z zespołem. W jaki? Tego dowiecie się o opowiadaniu :P
Swoje zdanie umieszczajcie w komentarzach xd

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 53.

Poniedziałek (i mamy kwiecień)

-Wstawaj!-krzyknęła Marta do ucha koleżanki.
-Co?-wychrypiała Emilka.
-Chcesz się spóźnić?
-Nie-odpowiedziała bezgłośnie.
-O Boże! Ty jesteś chora!-krzyknęła Marta. Na dźwięk tych słów Sue po chwili stała w drzwiach.
-Niee-cicho protestowała Emily. Kobieta podeszła do leżącej w łóżku dziewczyny i przyłożyła dłoń do jej czoła.
-Masz gorączkę-stwierdziła kobieta grubo po trzydziestce-Zostajesz w domu. Zaraz dam Ci coś na grypę. Idę po termometr, a Ty nie ruszaj się stąd-poleciła nastolatce.
-To ja może z Tobą zostanę-powiedziała Marta.
-Nie. Możesz iść do szkoły-odparła Em.
-Ok. To idę się zbierać-i wyszła.
-Weź to-Sue dała jej jakieś tabletki i termometr. Widząc, jaką dziewczyna ma gorączkę stwierdziła, ze jeśli do jutra jej się nie poprawi, jadą do lekarza.
-To naprawdę nie jest konieczne-powiedziała dziewczyna.
-Jest, jest. Leż, a jak będziesz czegoś potrzebowała to krzycz albo nie. Dzwoń lub wyślij sms, dobrze?-zapytała. Emily kiwnęła głową. Kobieta wyszła. Nastolatka próbowała dodzwonić się do Nathana, żeby mu powiedzieć, że nie ma jej w szkole. Niestety, miał wyłączony telefon. Nie tylko o godzinie 9.00, 10.00, czy 12.00. Ale również o 13.00 i przed końcem jej lekcji.
-Co się z Tobą dzieje?-mówiła to telefonu-Włącz tą cholerną komórkę.
Niczego to nie dało.

SZKOŁA (po lekcjach)

-Hahaha-dziewczyny jak zawsze miały dobre humory.
-Gdzie zgubiłyście Lily?-zapytał się Nathan.
-Nie było jej w szkole-odpowiedziała Jessica. Nathan był zaskoczony tą informacją.
-Nie dzwoniła do Ciebie?-zapytała zdziwiona Marta.
-Nie-odpowiedział i wyjął komórkę, żeby sprawdzić, czy teraz nie dostał od niej jakiejś wiadomości-Kurde... Bateria mi padła.
-Em na pewno do Ciebie dzwoniła. Ona by nikogo nie wystawiła, a na pewno nie Ciebie-odparła Marta. Chłopak się uśmiechnął.
-Co się stało, że jej nie było?-zapytał.
-To przez Ciebie, Romeo-odpowiedziała Jessica.
-I przez te krzyki. Ona wyszła w deszcz i...-Marta klasnęła w ręce-Teraz jest chora.
-To niemożliwe-odparł-Odprowadzić Was?-znacząco spojrzał na Marthę.
-Nie idę do domu, więc nie musisz się wysilać z byciem miłym i w ogóle. Po prostu do niej idź-dziewczyna  posłała mu uśmiech, a on go odwzajemnił.
-No to idę-stwierdził, ale nie ruszył się z miejsca.
-Stary, Emily to nie sałata, zwiększ te obroty-głos zabrała jego siostra.
-Co?-zaśmiał się.
-To Ty nie słyszałeś?-zapytała Marta-Naukowo stwierdzono, że żółwie poruszają się tempem potrzebnym do upolowania sałaty-powiedziała z poważną miną, lecz po chwili wszyscy zaczęli się rechotać.
-Ok, to ja lecę. Pa-pożegnał się i ruszył do domu państwa Thomson.

__________________________________
Rozdział krótki, bo:
1. źle się czuję :(
2. brak weny
3. nie wiem, co po trzecie, ale zawsze daje się trzy przykłady xd

Pozdrawiam:
willow ;***
Baby_Em ;***
dziewczyny z czatu ;***
i wszystkich, którzy to czytają ;***

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 52.

W czasie, gdy wszyscy bawili się w najlepsze, Emily i Nathan usiedli przy stoliku w kącie sali.
-To przeze mnie-chłopak posmutniał.
-Ale co?-zapytała zdziwiona Emilka.
-Jesteś chora-wytłumaczył.
-Ja nie jestem chora-zaprzeczyła-To, że mam katar, nie znaczy, że jestem chora.
-Ok-powiedział, a ona po chwili kichnęła-Na zdrowie-uśmiechnął się.
-Dzięki-odpowiedziała.
-Może chcesz coś do picia?-zapytał, wstając z miejsca-Herbata, hę?
-No dobrze-zgodziła się. Natha już nie było. Patrzyła jak Tom za pierwszym razem zbija wszystkie kręgle i ze swoim ADHD naśmiewa się z innych, że są daleko w tyle. Emilka uśmiechnęła się sama do siebie.
-Hahaha. Nigdy mnie nie dogonicie!-krzyczał-Słyszycie? Nigdy!!-zaczął się głośno śmiać, coś w stylu: muahahaha. Wszyscy na kręgielni zaczęli się na niego gapić, jednak on się tym nie przejmował.
-Dobra Stary-Max próbował go uspokoić. Było ciężko, bo chłopak biegał w kółko i wymachiwał rękami-Już to wiemy. Jak tylko wziąłeś kulę do ręki to z raz o tym wspomniałeś.
-Albo dwa-Siva się uśmiechnął.
-Ewentualnie siedem-głos zabrała Jessica. Tom się zatrzymał.
-Czy Wy się ze mnie śmiejecie?-zapytał podejrzliwie.
-Nie-odpowiedzieli chórem, a po chwili wszyscy kładli się ze śmiechu, nawet Tom.
-Już jestem-powiedział Nathan i podał dziewczynie gorący napój.
-Dziękuję-odpowiedziała i wzięła łyka herbaty.
-Coś mnie ominęło?-zapytał, aby podtrzymać rozmowę.
-Noo... I to całkiem sporo-dziewczyna cały czas się uśmiechała.
-Niby co takiego?
-No...-zastanawiała się-Na przykład... Kolejny napad Toma.
-Tylko nie mów, że to on tak krzyczał-Nath się skrzywił.
-Nie muszę Ci odpowiadać. Dobrze znasz odpowiedź.
-Boże. Jaki wstyd-złapał się za głowę.
-Nie było aż tak strasznie.
-Już to sobie wyobrażam. Pewnie biegał jak opętany, co?
-Tak trochę-na samą myśl uśmiechnęła się. Nathan zrobił oczy jak spodki.
-O nie. Już to sobie wyobrażam.
-Nie przesadzaj-machnęła ręką i znów usłyszeli krzyk, tym razem kobiecy, no raczej dziewczęcy. Spojrzeli na tor i zobaczyli Marthę w objęciach Jaya. Szczęki im opadły.
-Przepraszam-powiedziała Marta i szybko odsunęła się od chłopaka.
-Spoko-machnął ręką.
-Nie wierzę!-znowu krzyczał Tom-Jakim cudem wyprzedziłaś mnie w punktacji?!
-A tak jakoś-uśmiechnęła się do chłopaka, trzepocząc rzęsami.
-Gratulacje-powiedział Max. Jak się okazało, Martha na serio wygrała. Gdy odprowadzali dziewczyny Tom nie był w najlepszym nastroju.
-Boli mnie głowa-zaczął śpiewać-A z oczu płyną łzy. Boli mnie noga, a winna jesteś Ty-wskazał palcem Martę (tekst Ivy xdd).
-To będzie hit!-Siva zaczął bić mu brawo. Tom tylko na niego spojrzał. Gdyby mógł zabić wzrokiem, pewnie by to zrobił. Pod domem Thomsonów pożegnali się.
-Nie mieliśmy nawet czasu spokojnie porozmawiać-Nathan żalił się Emily.
-Tak, wiem-odparła.
-To może jutro się spotkamy?-zapytał niepewnie. Chłopak czuł się jakby dopiero ją poznał. Po prostu czuł się niezręcznie.
-Jasne. Czemu nie. Tylko mam szkołę-odpowiedziała.
-Będę czekał pod szkołą, ok?
-Ok-odparła i każdy poszedł w swoją stronę.

_____________________________
Dla:
Peace ;**
Baby_Em ;**
Sierry ;**

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 51.

Kichnięcie.
-Na zdrowie-powiedziała Martha.
Kolejne kichnięcie.
-Jeszcze raz na zdrowie-powtórzyła.
Kichnięcie (znowu).
-Dziewczyno, weź coś z tym zrób-nastolatka powiedziała z wyrzutem-Ale na zdrowie.
-Dzięki-odpowiedziała Emilka i pociągnęła nosem.
-Ty chyba jesteś chora-stwierdziła dziewczyna i podeszła do Em siedzącej na łóżku.
-To, że mam katar nie znaczy, że jestem chora-machnęła ręką. W tym momencie zadzwoniła komórka Marty. To dobrze, Em nie chciała ciągnąć tego beznadziejnego tematu. Po kilkuminutowej rozmowie Marta odezwała się do koleżanki.
-Skoro nie jesteś chora to wychodzimy-pokazała zęby w swoim szczerym uśmiechu.
-Co? Ciekawe gdzie?-zapytała zmieszana.
-Jay dzwonił...-Marta zaczęła mówić.
-Uuu... Jay-przerwała jej Emilka.
-Tak, Jay-odparła i lekko się zarumieniła-No więc tak. Chłopcy chcą z nami iść na kręgle, czy coś tam. Nie zrozumiałam, bo każdy krzyczał coś do słuchawki-zachichotała.
-A nie Jay z Tobą?-Emily zapytała.
-Nie...Idziemy wszyscy-odpowiedziała-Jak Ty nie idziesz to ja też.
-Czyli chłopcy będą się na mnie wyżywać?
-Tak-odpowiedziała z uśmiechem.
-No to na co czekasz? Idź się ogarnąć. Z resztą ja też. O której się umówiłaś?-zapytała wstając z łóżka.
-Za godzinę mają być pod domem-Marta stała już w drzwiach.
-A co z Jessicą?-znowu pociągnęła nosem. Tym razem wyjęła chusteczkę higieniczną.
-Jest u Wandetów-odpowiedziała przyjaciółka i poszła do siebie. Po 50 minutach dziewczęta były gotowe do wyjścia.
-Nie zakładasz łańcuszka?-zapytała zaskoczona Marta, gdy siedziały w kuchni. Emily pogładziła się ręką po szyi i górnej części mostka.
-Nie wiem, czy powinnam-odarła niepewnie.
-Skoro Ci go dał to powinnaś.
-No nie wiem...
-Ale ja wiem. Zakładaj!-poleciła dziewczyna. Em się posłuchała. Poszła na górę i założyła łańcuszek z serduszkiem, który dostała od Nathana.
-Zadowolona?-Emilka zapytała, gdy obie stały na korytarzu.
-Tak-z radością odpowiedziała. Po kilku sekundach usłyszały pukanie do drzwi. Emily ruszyła, aby je otworzyć-Zaczekaj-zatrzymała ją Marta. Em dziwnie na nią spojrzała-Niech nie myślą, że stoimy pod drzwiami-wytłumaczyła.
-Ale my stoimy pod drzwiami.
-To co? Poczekaj jeszcze chwilkę-tym razem dobijali się poprzez dzwonek do drzwi-Teraz-stwierdziła dziewczyna. Emilka poszła (to znaczy tylko wyciągnęła rękę) otworzyć drzwi.
-Cześć-chłopcy i Jess przywitali się.
-Hej-odpowiedziała im Em. Wzrok Natha od razu powędrował na łańcuszek. Delikatnie się uśmiechnął. Dziewczyna to zauważyła-To co, gdzie idziemy?-zapytała.
-Na kręgle!-krzyknął Tom. Był taki szczęśliwy.
-Super-do rozmowy dołączyła się Marta. Jay przywitał ją ciepłym uśmiechem, ona oczywiście go odwzajemniła. Po 20 minutach cała paczka dotarła na kręgielnię.
-Idę zająć tor-powiedział Max i poszedł. Tom zachowywał się jak małe dziecko w okresie Bożego Narodzenia. Kochał grę w kręgle. Niestety nie miał czasu, aby grać. Po 10 minutach wszyscy znaleźli się na torze.
-Na co czekamy? Grajmy!-Tom się niecierpliwił.
-Może najpierw ustalimy kolejność...-Siva zabrał głos.
-No tak-chłopak przestał się tak emocjonować.
-To może najpierw Jess, potem Martha, Em, Młody, Jay, Seev i ja-powiedział Max.
-A ja?-zapytał z wyrzutem Tom.
-Ups-odparł Max-Myślałem, że nie grasz...
-Ja? Ja? Ja?! Ja zawsze gram!-Tom się trochę zdenerwował. Reszta miała z niego ubaw.
-No dobra... To Siva, Ty i ja-zgodził się Max.
-Tak!-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Sorry, ale ja nie gram-powiedziała Emily.
-Co? Czemu?-zapytał Seev.
-Chyba się przeziębiłam-odpowiedziała i kichnęła.
-Na zdrowie-odpowiedzieli chórem.
-Dzięki-krzywo się uśmiechnęła.
-Ja też nie mam ochoty na grę-dodał Nath.
-Dotrzymasz towarzystwa Emily, co?-Jay zaczął się śmiać.
-Jeśli tylko będzie chciała-z nadzieją spojrzał na dziewczynę.
-Ok-zgodziła się i przewróciła oczami.
-Zapowiada się ciekawy wieczór-Nathan uśmiechnął się do Emilki.
-No to gramy!-krzyknął Tom.


_________________________

Pozdrawiam wszystkich z czatu ;****
Peace, dzięki za eski ;****.

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 50.

-Muszę kończyć-Jay powiedział do słuchawki i schował telefon do kieszeni.
-Z kim tak długo rozmawiałeś?-zapytał Tom, wchodząc do pokoju chłopaka.
-Pewnie z Marthą-do rozmowy dołączył się Siva, który po chwili leżał wyciągnięty na łóżku.
-Może-odpowiedział krótko Jay.
-Nie ukrywaj się. Idź do niej i powiedz, co czujesz-polecił Tom.
-"Aleś Ty mądry"-pomyślał loczek-"Nie wpadłem na tak genialny pomysł."
-Może idźcie do kina-zaproponował Seev-Tam będzie łatwiej z nią porozmawiać.
-Nie trzeba, ale dzięki za pomoc.
-Co? Masz zamiar to tak zostawić?-Tom się zbulwersował. Wiedział ,że Jayowi podoba się ta dziewczyna i nie chciał, żeby tylko tak zostało.
-Stary, jeśli nic nie zrobisz, poderwie ją jakiś koleś ze szkoły i po zawodach-Sivę poniosły emocje, że aż z tego wszystkiego zaczął chodzić po pokoju.
-Nie poderwie.
-Bo?-Tom uniósł brwi.
-Bo ona o wszystkim wie-Jay powiedział to szybko i bardzo cicho z myślą, że tamci nie usłyszeli. Niestety, albo stety (xd), usłyszeli. Z wrażenia opadły im szczęki. Jay zaczął się śmiać.
-Z czego takie HA?-do pokoju wszedł Max, a za nim Nathan.
-Tylko spójrz na nich-Jay wskazał palcem na stojących pod oknem chłopców. Widok zaskoczonych twarzy Toma i Sivy ominął nowo przybyłych do pokoju, bo tamci już zdążyli się ocknąć.
-A ja nadal nie wiem z czego HA-Max wzruszył ramionami.
-Zaraz, zaraz. To ona wie i...-zaczął Tom.
-No właśnie. I co?-dopytywał się Seev.
-Ale o czym Wy mówicie?-Nathan wreszcie się odezwał.
-Ja, ja nie wiem, czy...-Jay nie mógł dobrać słów.
-Jesteście razem, czy nie?-Tom brnął w tym temacie.
-Nie wiem!-odpowiedział.
-Ale z kim?!-krzyknął Max. Nath domyślił się o kogo chodzi, ale nic nie mówił. Nie chciał, aby powstała afera w stylu: "To jemu powiedziałeś, a nam już nie raczyłeś?"
-"Boże, żeby on sam się tak nie wkopał i przypadkiem czegoś nie powiedział"-pomyślał dziewiętnastolatek.
-Z MARTHĄ!!-krzyknął Tom i Siva.
-Czemu nic nam nie mówiłeś?-zapytał Max.
-Chciałem, ale Ty wyskoczyłeś: "Chodźmy do klubu"-Jay zaczął go parodiować.
-Ja tak nie mówię-oburzył się chłopak, a raczej mężczyzna.
-A potem? Mogłeś powiedzieć później-odparł Tom. Nathan siedział cicho. Wiedział, że to po części jego wina.
-Dobrze wiecie, co było później. Nath, Emily, jej mama i masa innych rzeczy-odpowiedział loczek
-Taa-przyznał Seev.
-No to skoro już wiemy to może umówiłbyś się z nią na randkę?
-Może innym razem-odpowiedział.
-A może jednak nie?-Tomem już zaczęło telepać-Jak Ty się z nią nie umówisz, zrobię to za ciebie-pogroził mu.
-Mówisz jak Emily-Jay pokręcił głową.
-Czyli ona wiedziała?-Max zapytał rozczarowanym głosem.
-Jak to mówiła, nie wiedziała, że chodzi o Marthę-powiedział na pocieszenie.
-Nie, nie pocieszyłeś nas-powiedział Siva z powagą.
-Jak mogłeś nam to zrobić?-zapytał Tom teatralnym głosem. Chłopcy zaczęli się z niego śmiać. Z resztą, on sam po chwili wił się na podłodze, rechocząc ze śmiechu.
-Jeśli nie chcesz iść sam to możemy iść z Tobą. No wiesz, całą paczką-odparł Nathan po chwili, jeszcze wycierając łzy.
-Dobra. To idziemy razem-Jay się zgodził.

_____________________________
Rozdział taki o...
Pozdrawiam wszystkich ;***




Nathan Sykes
we własnej osobie
A to moje arcydzieło (ahahahaha).

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 49.

-Mam do Ciebie osobiste pytanie-zaczął Max, gdy wsiedli do auta.
-Tak?-zapytała lekko zdziwiona dziewczyna.
-Czy Ty i Nathan zeszliście się, czy nie?-odpalił silnik.
-Ty się pytasz, czy Nath?-spojrzała na niego kątem oka.
-Oczywiście, że ja-odpowiedział-Ale jemu ta informacja nie zaszkodzi.
-Nie wiem. Na razie się pogodziliśmy-Emily wzięła głęboki wdech-Jutro jeszcze mieliśmy porozmawiać.
-Hm...-odchrząknął-To co, odwieźć Cię do domu, czy zjedziemy na jakąś małą kawkę?-zapytał, zmieniając temat.
-Wiesz co, możesz jechać do siebie. Ja się przejdę. Zrobiło się słonecznie-odpowiedziała, patrząc przez szybę.
-Jesteś pewna?
-Tak odpowiedziała. Skoro Emilka chciała się przespacerować to Max na najbliższym skrzyżowaniu skręcił w prawo.
-Jesteśmy na miejscu-chłopak się uśmiechnął. Zgasił światła i przekręcił kluczyk w stacyjce.
-Jeszcze raz dziękuję-powiedziała, gdy wyszli z samochodu.
-A ja jeszcze raz mówię, że nie ma za co. Polecam się na przyszłość.
-Uważaj, bo wezmę to do siebie i kiedyś wykorzystam przeciwko Tobie-Em pogroziła mu palcem. Chłopak zaczął się śmiać.
-Już się boję-machał rękami.
-Bój się, bój-żartowała.
-Może wejdziesz?-zaproponował. Emilia spojrzała na dom i przez chwilę się zastanawiała.
-Może innym razem-odpowiedziała-Co się stało zanim do Ciebie zadzwoniłam?-zapytała-Na początku myślałam, że jesteś zły, czy coś...
-Zły? Niee-odpowiedział-Tylko... Nie ważne-machnął ręką-To nie jest temat do rozmowy na parkingu przed domem.
-Gdybym miała trochę więcej czasu, wpadłabym do Was, serio.
-Nie musisz się tłumaczyć-przerwał jej-Nie mi.
-Ale jak coś to jesteśmy w kontakcie, ok?-upewniała się dziewczyna.
-Tak, tak.
-W każdej chwili możesz zadzwonić-nastolatka zaoferowała swoją pomoc.
-Dobra-odparł-A teraz już leć. Chyba, że chcesz, żebym Cię odprowadził.
-Nie. Dam sobie radę-uśmiechnęła się i poszła w stronę parku, gdzie pierwszy raz zobaczyła chłopców.

_____________________________________

Niestety, kolejny rozdział jest krótki i...(nie będę kończyła tego zdania, sami/e to zróbcie)

Obiecałam dedyk, więc:
Dziękuję JustBreathe i wszystkim dziewczynom z czatu za to, że... po prostu są :D

Kocham Was Miśki ;**********.

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 48.

DOM PAŃSTWA THOMSON.
PL:
-Zadzwonię po Maxa-nalegała Emilka.
-Nie ma mowy. Zamówię taksówkę-odarła kobieta.
-Nie! Chcę jechać z Tobą i się pożegnać-wytłumaczyła.
-No dobrze-pani Nowak uległa. Już po chwili dziewczyna trzymała w ręce telefon.
EG:
-Hej-Em usłyszała radosne powitanie.
-Cześć-odpowiedziała.
-Co jest?-zapytał. Słyszała, że chodzi.
-To chyba ja powinnam spytać-odpowiedziała.
-Niby czemu?-chłopak miał zmieszany głos.
-Słyszę, że chodzisz w kółko-odpowiedziała.
-Aaa... To? Nie przejmuj się tym. Ja po prostu myślę.
-Na pewno?
-Tak, tak.-odpowiedział odruchowo-Lepiej mów, co u Ciebie-poprosił.
-Masz może trochę wolnego czasu?-zapytała niepewnie-Bo...Moja mama...
-Jasne. O której mam być?-przerwał Emily.
-Wiem, że jestem okropna, prosząc Cię o to, ale nie mam do kogo się z tym zwrócić.
-Daj spokój-znowu jej przerwał-To o której?
-No... Yy...-Emilka zaczęła się zastanawiać.
-Będę za 10 minut. Jeśli za wcześnie to sobie pogadamy-odparł.
-Dziękuję-wyznała i się rozłączyła.
PL:
-Mam nadzieję, że się nie narzucałaś-do pokoju weszła matka Emily.
-Mamo, przestań. Ja? Nigdy-odpowiedziała dziewczyna.
Max przyjechał kilka minut po pierwszej. Posiedział przy herbacie i kilka minut przed drugą wyjechał wraz z Emily i jej mamą na lotnisko. Kobiety pożegnały się tonąc we łzach.
PL:
-Będę tęskniła-powiedziała nastolatka w objęciach matki.
-Miesiąc wytrzymasz. Z resztą ja też.
-Musimy.
-Tak-odpowiedziała czterdziestolatka-Mam nadzieję, że na dobre pogodziłaś się z tym chłopcem. Wydaje się być porządny-w odpowiedzi Emily się uśmiechnęła-No nic. muszę już iść, bo się spóźnię-dodała kobieta i wyplątała się z objęć córki.

____________________________________

MASAKRA!...

środa, 2 maja 2012

Rozdział 47.

DOM THE WANTED.
-Co Ty sobie wyobrażasz?-Max naskoczył na Nathana, gdy ten wszedł do domu.
-Zachowujesz się jak dzieciak. Mamy Cię pilnować?-zapytał Tom.
-Dajcie spokój-uspokajał ich Jay.
-Idź się przebrać. Cały jesteś mokry-Siva zwrócił się do Natha. On go posłuchał.
-Chociaż warto było?-zapytał Jay, gdy dziewiętnastolatek wrócił do kuchni.
-Chyba tak, bo uśmiech z jego twarzy nie znika-dodał Tom, tym razem weselszym głosem. Chłopak tylko na nich patrzył.
-No powiedz coś-nalegał Max.
-Coś-mruknął i napił się soku. Teraz oni się w niego wpatrywali. Najmłodszy członek zespołu odstawił szklankę-Zostaje-powiedział z wielkim bananem na twarzy.
-Co?-zapytał z niedowierzaniem loczek.
-Nooo-odpowiedział szatyn.
-Co jej powiedziałeś?-tym razem pytanie zadał Seev-Nawet Max nie mógł skłonić jej do zmiany zdania.
-Bo MAX nie jest jej chłopakiem-odpowiedział.
-Zeszliście się?-ciągnął temat Jay.
-Nie wiem, ale prezent przyjęła-Nath wzruszył ramionami.
-Boże!-krzyknął Tom-Oni do siebie wrócili! To cud!-zaczął biegać po całym domu krzycząc:"Tak, tak, tak! Moje modlitwy zostały wysłuchane". Chłopcy zaczęli się z niego śmiać, ale tak ostro. Gdy Tom się uspokoił usiadł na krześle, które wcześniej zajmował i wziął głęboki wdech-To kiedy oblewamy?-zapytał-Przecież jest co świętować-dodał.
-Ooo, nie. Ja odpadam-powiedział Nathan-Nie mam zamiaru znowu podpaść Lily.
-Nawet jedno piwko?-namawiał go Tom.
-Nie. Koniec. Kropka. Nie piję-odpowiedział.
-Ale my możemy?-Siva skierował pytanie do nastolatka.
-No nie wiem, czy Martha Jayowi pozwoli-Nathan głośno się zastanawiał.
-Co?-zapytał Tom.
-Nath-wycedził przez zęby Jay, prawie w tym samym momencie, co Tom zapytał.
-Ja tylko głośno myślę-usprawiedliwił się chłopak.
-Za głośno-stwierdził Jay.
-Czy Wy...?-zaczął Max.
-Nie, nie-przerwał mu loczek. Bez zgody Marty nic nie chciał im powiedzieć.
-Jeśli Ty milczysz, pogadamy z Marthą-zagroził mu Siva.

_________________________________
Nareszcie go skończyłam....
Chyba godzinę się z nim męczyłam (wiem, nie widać, to takie badziewie, że aż żal za dupę ściska)

Co ja piszę?
Nie no masakra...

Wszystkie skargi proszę umieszczać w komentarzach :P