poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 61. Ostatnie spotkanie..

ROK PÓŹNIEJ
-Max?-zapytał Tom ze łzami w oczach-Przez ten cały czas chodzę na grób młodego i jeszcze nigdy cię nie spotkałem.
-Cześć-powiedział smutno-To samo chciałem powiedzieć.
-Nie wierzę-z daleka było słychać głos Sivy. Gdy stanął przed starymi przyjaciółmi prawie płakał. Mimo to stali  w milczeniu. Dopiero po przyjściu Jaya i Marty, chłopcy (teraz już mężczyźni) rzucili się sobie w ramiona.
-Teraz miałby 20 lat-westchnął loczek.
-Strasznie mi go brakuje-Tom się popłakał. Na nagrobku widniały słowa:

"Follow the dream, work hard, inspire and be inspired" 
                                                                                                       ~Nathan J. Sykes
-Do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że go nie przypilnowaliśmy-McGuiness schował twarz w dłoniach.
-A ja nie mogę sobie wybaczyć, że go zostawiłam-usłyszeli damski głos.
-Emily-szepnęła przyjaciółka. Nie widziały się od pogrzebu. Dopiero teraz.. W rocznicę..
-Ja.. Chciałam, żeby ułożył sobie życie po moim wyjeździe, a nie wylądował w trumnie, 1,5 m pod ziemią-położyła bukiet czerwonych róż. Takich samych jak ze snu, które jej dał, gdy ją pocałował.
-To nie twoja wina-mulat położył dłoń na jej ramieniu.
-Moja. To ja powiedziałam, że go nie kocham tylko dlatego, żeby dał mi odejść. To przeze mnie wtedy płakał-łzy płynęły po jej policzkach-Zraniłam go bardziej niż on mnie, łudząc się, że zapomni o mnie.. Ale on nie zapomniał. Ja też tego nie zrobię-drżał jej głos-Boże, ja go nadal kocham.
-Em..-dziewczyny mocno się przytuliły-Tęskniłam.
-Ja bardziej.
-Chodźmy na kawę-zaproponował Max-Później tu przyjdziemy.
-Tak-wszyscy się zgodzili.
-Czym się teraz zajmujecie?-zapytała Emily po otrzymaniu kawy.
-Prowadzę restaurację-uśmiechnął się Jay.
-To dobrze. Nadajesz się do tego.
-Stary, nawet nie wiedziałem-przyznał Tom.
-A ty? Co robisz?
-Z dziewczyną stworzyliśmy linię ubrań.
-Wow-George był pod wrażeniem.
-A wy?-Marta zwróciła się do Maxa i Sivy.
-Wróciłem do modelingu.
-Dalej siedzę w muzyce. Teraz komponuję-wyjaśnił łysol.
-Czyli.. Nowe życie?-zapytała Emilka.
-Raczej kolejny rozdział-uśmiechnął się Parker ale bardziej przypominało to grymas.
-"Nowy rozdział. Bez Nathana"-pomyślała brunetka-"Nie, ja cały czas ciągnę za sobą stare wspomnienia i zmarłego chłopaka"-w jej oczach pojawiły się łzy.
-Emily-Max mocno przytulił dziewczynę, co odwzajemniła.
-Nie wierzę, że minął rok. Cały, cholerny rok-łkała. Były lider zespołu płakał razem z nią. Było mu bardzo szkoda Polki i gdyby mógł cokolwiek zrobić, żeby cofnąć czas.. Oddałby wszystko.
-Ciiii, spokojnie-głaskał ją po głowie-Chodź na zewnątrz, ochłoniesz-i zanim się od niego odsunęła, otarł mokre policzki. Nie chciał jej pokazać, że cała ta sytuacja go przerasta.
-Ona nie wytrzymuje psychicznie-stwierdził Jay.
-Tak mi jej szkoda-szepnęła jego dziewczyna.
-Jak tak dalej pójdzie, wpadnie w depresje-Tom przeczesał palcami włosy.
-Jak większość z nas-Siva potarł wewnętrzną stroną dłoni czoło.
-Em, lepiej?-zapytał troskliwie mężczyzna.
-Tak, dziękuję-blado się uśmiechnęła.
-A ty, co teraz robisz?-zmienił temat.
-Nadal się chodzę do szkoły..-wzruszyła ramionami-A w wolnym czasie gram na fortepianie.. Żeby nie myśleć. Wiesz..
-Tak.
-Ale to nic nie daje-samotna łza spłynęła po jej policzku-On grał na fortepianie, pamiętasz? ON. GRAŁ. DLA. MNIE.
-Z czasem będzie lepiej-chciał ją pocieszyć, ale wiedział, że Em tak szybko nie przejdzie. Sam uważał, że wiecznie będzie tkwić w tym stanie psychicznym. Z każdym pieprzonym dniem odechciewa się jeść, pić, myśleć aż w końcu żyć i zastanawiasz się jak szybko przejść na drugą stronę, a ciało zostawić tuż obok przyjaciela, a nawet brata.
-Max, łudzisz się, że tak będzie?-zapytała.
-Mam nadzieję-przytulił ją.
-Przepraszam-pociągnęła nosem-Ale za godzinę mam samolot.
-Przyleciałaś na tak krótko?
-Na dwa dni. Wczorajszy przesiedziałam przy Nathcie, a dzisiaj byłam się z nim pożegnać.
-Emily zostań-prosił dziewczynę.
-Nie. Nie mogę. To dla mnie zbyt bolesne.
-Skoro tak uważasz.
-Wiem, jestem beznadziejna, że nawet nie umiem poradzić sobie ze śmiercią kogoś bliskiego, ale..
-Daj spokój-przerwał jej-Jesteś wrażliwa, a z resztą Ty najbardziej z nas wszystkich go kochałaś. Nadal kochasz-ostatnie zdanie powiedział bezgłośnie.
-Pójdę się pożegnać z resztą-wstała z ławki i wolnym krokiem poszła do kawiarni. Oczywiście nie mogło obyć się bez łez. Wszyscy płakali, a najbardziej Tom.
-Nie zostawiaj mnie-płakał jak bóbr.
-Nie robię tego. Cały czas tu będę. Tak samo jak wy tam ze mną-starała się uśmiechnąć-A teraz muszę iść. Może się jeszcze kiedyś spotkamy-pomachała im.
-Oby-szepnął Max. Lecz tak się nie stało. Do końca życia Emilka Nowak o członkach zespołu czytała tylko w internecie.. Na grobie nigdy więcej się nie spotkali ani nie dzwonili do siebie. Bardzo za sobą tęsknili, ale mimo to żaden z przyjaciół nie zrobił pierwszego ruchu.
Tom i Kelsey pobrali się i mieli dwie słodkie blond bliźniaczki.
Jay wraz z Marthą wyjechał do stanów, gdzie McGuiness otworzył sieć restauracji.
Siva poznał Nareeshe, w której bezgranicznie się zakochał.
Jedynie Max i Emily nie dopuścili do siebie nikogo. Szli przez życie sami.


"To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść.."
                                                                                         ~Elektryczne gitary
________________________
Tak bardzo mnie kusiło, żeby coś napisać, że no po prostu musiałam.
Nie wiem, czy to był dobry pomysł..
Nie chodziło mi o komentarze, ale miałam pomysł i.. tak jakoś wyszło.
Chciałabym Was opieprzyć, bo przez ten cały czas przybywa mi wejść!
I to nie 100, czy 200 w przeciągu roku, ale 10 000 o.O a nic nie dodaję!
Jak to możliwe?!
Nie wiem.
Trzeba mieć nieźle nasrane we łbie, żeby po roku dodać rozdział c'nie?
C'tak, ale przecież to cała ja :)
Muszę (z niechęcią) przyznać, że rozwinęłam się z pisaniem i wgl.
I ten blog wgl mi się nie podoba -.-
Teraz napisałabym to zupełnie inaczej, możliwe nawet, że lepiej..
Och, ja i ta moja skromność.
Dobra, koniec tego dobrego..

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 60. Tylko proszę Cię, nie płacz..

To był dzień przed wylotem dziewczyn do Polski.
-Nathan możemy pogadać?-zapytała niepewnie Em.
-Jasne-odpowiedział i wyszli z pokoju gdzie siedział cały zespół. Poszli na górę, do pokoju dziewiętnastolatka.
-To o czym chciałaś ze mną porozmawiać?-rozłożył się na łóżku. Ona usiadła na krześle-Kotek, co jest?-usiadł-Ostatnio cały czas jesteś zestresowana-podszedł do niej.
-Bo wiesz.. Ten wyjazd.. Ja nie chcę Cię ograniczać-zaczęła niepewnie.
-W jaki sposób to robisz?-zapytał zdziwiony.
-Wrócę do domu. Będziemy kontaktować się tylko przez telefon..-przerwała-Chyba powinniśmy się rozstać-wyszeptała.

NA DOLE (w tym samym czasie).
-Już poszli się sexić-zaczął Max.
-A co, zazdrosny?-uśmiechnął się Tom.
-Pff-prychnął-Niee.
-Jasne-odparła Jess z uśmiechem.
-Powiedz, że to zły sen-odezwał się Jay do dziewczyny.
-Misiu, chciałabym-odpowiedziała i się pocałowali.
-Fuuu.. Bleee.. Ochyda..-chłopcy zaczęli się krzywić.
-Jak dzieci-westchnęła Marta i znowu pocałowała loczka-W sumie.. To dziwię się, że nie zorganizowaliście imprezy pożegnalnej, czy jakoś tak.
-Nic nie robiliśmy, bo niedługo przyjeżdżacie, prawda?-odezwał się Siva.
-Na wakacje-dodała blondynka.
-No nie wiem-Marta przygryzła wargę.
-Jak to?-Jay się zdziwił.
-Jak Emilka (na dźwięk tego imienia chłopcy się uśmiechnęli, bo bardzo podobało im się te zdrobnienie, a rzadko mówiono tak na dziewczynę) nie będzie leciała to ja też nie-odpowiedziała-Nie chcę lecieć sama.
-Em przyleci.. Zobaczysz-Tom machnął ręką.
-A jak nie, to ja po Ciebie przylecę-i dostała całusa w czoło.
-Jasne.. Już to widzę-odparła z sarkazmem.
-No a nie? To będzie taka romantyczna chwila. Pójdę do Twojego domu z kwiatkami (^^) dla Twojej mamy. W końcu musi mnie poznać-uśmiechnął się łobuzersko Jay-I pójdzie bajerka i wrócisz do Londynu na 2 miesiące.
-Ach Ty mój romantyku-potargała jego włosy.

POKÓJ SYKESA.
-(...)  rozstać-wyszeptała.
-Nie, nie, nie, niee.. Jak to? Tylko dlatego, że lecisz do domu?-chłopak wpadł w panikę.
-Nathan..-powiedziała błagalnym głosem.
-Nie. Znajdź jakiś sensowniejszy powód niż 'ograniczanie' mnie. Dobrze wiesz, że tak nie jest. Powiedź wprost, że już Ci nie wystarczam albo masz kogoś-siedział na łóżku.
-Ale tak nie jest-odparła i usiadła obok.
-Więc jak?-na jego twarzy malował się ból. Musiała coś wymyślić. Chciała, żeby był szczęśliwy. Szczęśliwy bez niej.
-Nathan.. Ja.. Już.. Ja Cię nie kocham-skłamała. Wiedziała, że to go zrani, Miała nadzieję, że nie bardziej niż ją-"Ale w końcu mu przejdzie, prawda?"-wmawiała sobie.
-Od jak dawna mnie oszukiwałaś?-miał łzy w oczach.
-Czy to ważne?-oboje płakali.
-Tylko proszę Cię, nie płacz. Nie mogę na to patrzeć..-głos mu się łamał-Chciałbym wiedzieć ile słów wypowiedzianych przez Ciebie to prawda.
-...
-Skoro mnie już nie kochasz to nie mogę Cię trzymać. Pozwolę Ci odejść, ale chcę żebyś wiedziała jedno. Ja nadal Cię kocham i  nigdy Cię nie zapomnę-pogładził ją po policzku.
-Nathan, przepraszam-wyszeptała i wyszła. Nie chciała robić zamieszania i wymknęła się tylnymi drzwiami.
Przyjaciele dowiedzieli się od dziewiętnastolatka, co się stało. Sykes nie przyszedł na lotnisko. Nie chciał patrzeć na miłość swojego życia, która złamała mu serce.
Gdy chłopcy wrócili do domu, znaleźli chłopaka na łóżku z podciętymi żyłami na nadgarstkach. Wszędzie było pełno krwi.
-Cholera jasna!-krzyknął Max i zadzwonił po karetkę. Niestety, sanitariusze mogli już tylko stwierdzić zgon.
-Tu jest kartka-Tom wziął ją w dłonie. Ręce mu się trzęsły-Chłopaki, a raczej bracia! Wiem, że myślicie, że jestem debilem za to co zrobiłem. Macie racje, ale ja nie potrafię żyć bez Lily. Całą noc zastanawiałem się, co mam zrobić i jak widzicie.. podjąłem decyzję.. Czuwam nad Wami. Kocham Was i do zobaczenia w innym życiu..
Emilka i Marta oczywiście się o wszystkim dowiedziały.. Były również na pochowaniu.. Dziewczyna obwiniała się, że to jej wina.. Nie mogła się pozbierać po tym co się stało..
Kilka dni po pogrzebie chłopcy mieli konferencję prasową.
-A co z zespołem?-zapytała prezenterka podczas konferencji prasowej.
-The WANTED to pięciu przyjaciół, którzy tworzą wspólnie muzykę. Nie ma jednego.. Nie ma zespołu-wypowiedział się Tom. Tak, ten Tom, który zawsze sobie robił żarty. Dzisiaj był poważny.
Rozeszły się szepty po sali. 4 chłopców wstało i każdy poszedł w innym kierunku..
_________________________________
Tak, to już koniec historii miłosnej Nathana i Emily..
 Małe podsumowanie:
-liczba postów: 65
-liczba wyświetleń bloga: 12781
-liczba obserwatorów: 27
-liczba komentarzy: 246

Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że czytałyście moje wypociny ;***

Rozdział 59.

-No jak to o czym?-zapytał chłopak. Dalszą konwersację przerwała im Martha.
-Jestem!-krzyknęła-O, tu jesteście-zdziwiła się-Em widzę, że dobrze się czujesz. To co, melanż?
-Chyba wolę nie-odpowiedziała koleżanka-Nie czuję się aż tak dobrze.
-No to może wpadniecie do nas? Chłopcy na pewno się ucieszą waszym przyjściem-zaproponował Nathan.
-Chłopie, Ty to masz łeb-Martha otworzyła lodówkę i zgarnęła z niej marchewkę? Tak, to była marchewka. Godzinę później byli już u Wandetów. Zastali tam Jessicę.
-Młoda, co Ty tu robisz?-zdziwił się Sykes.
-Yy.. Siedzę i czekam na Ciebie? O, Em. Super, że jesteś-przywitała ją radośnie.
-Hej Jess-odpowiedziała i się rozejrzała-A gdzie zgubiliście Maxa?
-Chyba jest w kuchni-do pokoju wszedł Tom-Poszedł zrobić coś do picia chyba.
-To ja mu pomogę-Em wyszła.
-Hej. Już lepiej się czujesz?-Max nie patrzył jej w oczy.
-Tak-odpowiedziała-Pomóc Ci?
-Jak chcesz-wzruszył ramionami.
-Max.. Emily..-powiedzieli równocześnie.
-Ty pierwsza.
-Nie.. Możesz mówić-uśmiechnęła się niepewnie.
-Jesteśmy przyjaciółmi.. Przynajmniej byliśmy..
-Jesteśmy-przerwała mu.
-A skoro jesteśmy to tym bardziej musiałem Ci powiedzieć, co czuję.
-Max.. Nie chcę Cię ranić, ale traktuję Cię jak brata.
-Wiem.. Z resztą.. Ty i tak byś nie..
-A już myślałem, że się w zlewie spuściliście-przerwał mu Seev-Jay! Przegrałeś zakład!-krzyknął-Idiota.. Myślał, że się schowaliście w lodówce-pokręcił głową.
-Jak to?-loczek zdezorientowany znalazł się w kuchni-Ja nigdy nie przegrywam zakładów.
-A jednak-uśmiechnął się tryumfalnie mulat.
-Ale Ty nie wygrałeś.. Kto tu jest idiotą? Niby jakim cudem zmieściliby się do zlewu- Jay popukał się w głowę. Siva tylko wzruszył ramionami.
-To remis-odparł wielkolud.
-Remis-powtórzył chłopak Marty i podali sobie ręce. Po chwili wszyscy siedzieli w salonie i śmiali się z siebie.
Emily wróciła do szkoły, a po lekcjach widywała się z przyjaciółmi. Nikt nie zauważył, że Max przy dziewczynie siedzi cicho. Związek Jaya i Marthy kwitł, a Em cały czas się zastanawiała, co ma zrobić ze swoim. A żeby tego było mało nie dowiedziała się od Sykesa o czym niby powiedział jej łysol. Wątpiła, że chodzi o tą całą miłość, bo Nathan by z nim nie rozmawiał. Czas leciał bardzo szybko..
____________________________
Nie miałam żadnego pomysłu.. i wyszło jak wyszło -.-

wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 58.

Był piątek. Wczoraj Max powiedział.. wiecie co powiedział..
Emily czuła się dużo lepiej (jeśli chodzi o chorobę). Siedziała w kuchni z kubkiem ciepłej herbaty i myślała. Jest kwiecień (tak.. w moim opo jest małe opóźnienie -.-). Emilka ma niewiele czasu, żeby 'nacieszyć się' przyjaciółmi i chłopakiem. Z resztą nie tylko ona. Marta też.
-"Teraz jestem z Nathanem Sykesem. A jak będzie po powrocie do Polski? Związek na odległość nie ma sensu.. Nie z gwiazdą. Ja będę gniła w szkole, a on flirtował po koncercie z fankami"-westchnęła dziewczyna-Tak nie może być-powiedziała do siebie. Dalsze rozmyślania przerwał jej dzwonek do drzwi.
-Hej-Nath uśmiechnął się do niej ciepło i pocałował ją w policzek.
-Cześć-odpowiedziała. Usiedli przy kuchennym stole-Chcesz coś do picia?
-Sam sobie zrobię-i wstał.
-No tak. Wiesz gdzie co jest-nie wiedziała czy powiedzieć mu o Maxie-A jak tam dzień z rodziną?
-Jak to z rodziną.. Wolałbym spędzić dzień z Tobą. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale sam dowiedziałem się chwilę przed wyjściem-podszedł i chciał pocałować ją w usta. Em się odsunęła-Co jest? Jesteś na mnie zła?
-Co? Nie-odpowiedziała i wstała z miejsca.
-Więc co się dzieje?-złapał ją za podbródek, żeby patrzeć jej w oczy.
-Nic-odpowiedziała, błądząc wzrokiem.
-Przecież widzę-teraz stykali się nosami-Lily, co się stało?
-Jest 10 dzień kwietnia-odpowiedziała. Chłopak odsunął się i popatrzył na nią ze zdziwieniem.
-I co w związku z tym?-wzruszył ramionami.
-To, że za dwa tygodnie wracam do domu-powiedziała obojętnym głosem, tak jak zrobił to Nathan.
-O nie-chłopak się skrzywił-Ale do 20 będziesz?
-Pewnie tak, a co?
-Nic.. To mamy jeszcze dziesięć dni. Trzeba je dobrze wykorzystać-wziął ją na ręce.
-Wariat-uśmiechnęła się.
-Ale tylko Twój-pocałował ją.
-Postaw mnie-poprosiła.
-Czemu? Chcę się Tobą nacieszyć.
-Będziesz miał od tego weekend. Proszę-chłopak posłuchał się Emily, ale nadal nie wypuszczał jej z objęć-Misiu..
-O-zdziwił się-Chyba pierwszy raz mnie tak nazwałaś.
-Niemożliwe.
-A jednak. Takiej rzeczy się nie zapomina-znowu chciał ją pocałować. Dziewczyna głośno kichnęła.
-Przepraszam-powiedziała przez nos.
-Na zdrowie-uśmiechnął się ciepło.
-Dzięki, przyda się.
-Max Ci powiedział?-zapytał nagle Nathan. Emily serce zaczęło szybciej bić. Głośno przełknęła ślinę.
-O czym?-głos jej zadrżał.
_______________________
Rozdział wyszedł dziwny..
Ale nie będę go komentowała -.-
Dzisiaj bez dedyków..

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 57.

-Hej-do pokoju Emilki weszła Marta.
-Cześć-blado uśmiechnęła się dziewczyna-Chcesz mi o czymś powiedzieć-dodała po chwili.
-Ja? Nie.. A powinnam?-zapytała zmieszana.
-Nie..-odpowiedziała, siadając na łóżku-Myślałam, że powiesz mi...co się działo w szkole, czy coś-dziewczyna nie chciała naciskać. Wiedziała, że Nathan jutro wszystko jej powie.
-Dzisiaj? Nie, nic. A, bym zapomniała. John się o Ciebie pytał.
-Serio?-zdziwiła się.
-Noo.. I masz od niego pozdrowienia-uśmiechnęła się-Dobra, lecę odrabiać lekcje-i Marta ulotniła się z pomieszczenia, zostawiając Em samą.
-Super. Teraz muszę poczekać do jutra-mruknęła Emily i z powrotem się położyła. Po chwili zasnęła.
...
-Hej-dziewczyna usłyszała przez sen ciepły, męski głos, a raczej szept i dotyk silnej dłoni, głaszczącej ją po policzku.
-Hej-odpowiedziała, otwierając oczy. Zobaczyła szarookiego chłopca, który się uśmiecha-Co Ty tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Jestem na zastępstwie-odpowiedział, siadając na łóżku.
-Co?-powtórzyła.
-Nath jest na jakimś zlocie rodzinnym, czy coś-Max machnął ręką-W sensie: dzień z rodziną, albo w pysk od Jessici-zażartował.
-Nic mi nie mówił.
-Bo rano siostra do niego napisała esa. Wieczorem będzie wolny, ale nie chciał, żebyś siedziała tutaj sama i poprosił nas o dotrzymanie Ci towarzystwa-banan na twarzy-Więc zgłosiłem się na ochotnika, ale nie było łatwo. Cudem wygrałem tę rywalizację-cały czas sobie żartował.
-Jasne.. Każdy wyrywał się do zasmarkanej dziewczyny-blado się uśmiechnęła.
-Gdybyś nie leżała w łóżku, nie powiedziałbym, że jesteś chora-puścił do niej oko.
-Mam do Ciebie prośbę-zaczęła niepewnie Emilka.
-Tak?-zachęcił ją uśmiechem.
-Mógłbyś mi powiedzieć, po co Marta była u was przedwczoraj?
-Więc o to chodzi. A już myślałem, że chodzi o Młodego-odetchnął.
-A powinno o niego chodzić?-podniosła się z łóżka i teraz siedzieli na przeciwko siebie.
-Nie! Nie, nie, nie-odpowiedział szybko. Em odetchnęła-Miała dla nas niusa (^^)-dziewczyna zrobiła pytającą minę-Nie mówiła Ci?
-Ale o czym?-zapytała.
-No nie gadaj, że Ci nic nie powiedziała. Nie wierzę-Max złapał się za głowę.
-Ale o czym?!-powtórzyła.
-Jay i Martha są parą-odpowiedział zestresowany i przejechał ręką po łysej czaszce.
-Parą?-zapytała cicho-Jak ona mogła mi o tym nie powiedzieć? To znaczy wiedziałam, że ich do siebie ciągnie, ale nie było pewności, że będą razem-myślała na głos.
-Jeszcze Ci powiedzą-chłopak poklepał ją po dłoni, po czym ją złapał.
-Nie powiedzą i dobrze o tym wiesz-odwzajemniła uścisk-Jako pierwsza dowiedziała się, że jestem z Nathem i pierwsza otrzymała informację, że już z nim nie jestem.
-Nie złość się na nią.
-Nie jestem na nią zła. Ja jestem wściekła-powiedziała z pretensjami.
-Wiesz co, ja pójdę zrobić Ci coś do jedzenia, a Ty w tym czasie się uspokój, ok?-zapytał wstając.
-Dobra-wzięła głęboki wdech-A, no i dzięki-dodała, gdy chłopak wychodził. Zatrzymał się w drzwiach i obdarował ją ciepłym uśmiechem.
Około godziny szesnastej Em już się śmiała przez łzy z żartów, które opowiadał łysol.
-Lily..-zaczął.
-Lily? Tylko Nathan tak do mnie mówi-uśmiechnęła się niepewnie.
-Może nie tylko on się zakochał-powiedział, patrząc jej w oczy. Odchrząknął-Zapomnij. Powinienem już iść. Pa-pocałował ją w czoło na pożegnanie i wyszedł. Emily przetwarzała od nowa ostatnie kilka chwil.
-O nie-wyszeptała.
___________________
Nie wierzę, że napisałam kolejny rozdział..
I nici z zawieszenia bloga..
To wszystko przez te moje córki!!
Ahh.. Kocham Was Miśki Wy moje ;****
I oczywiście dedyk dla:
męża-bells kochanie, kiedy następne spotkanie ^^ ;** (odwala mi, wiem)
siostry-Sierr ;**
wnuczki-love babcia Cię kocha i jak wpadniesz to będą naleśniki z nutellą!! ;**

wtorek, 17 lipca 2012

Ważne!

Może Was to ucieszy, może zasmuci.. nie mam pojęcia, ale chcę poinformować wszystkich czytelników o zawieszeniu bloga..
Nie mam siły na pisanie opowiadania, więc nie chcę robić nikomu nadziei na kolejny rozdział.
Nie wiem na jak długo 'zawieszam' swoją działalność..
Możliwe, że na tydzień, a może na miesiąc..
Nie wiem, czy w ogóle skończę to opowiadanie..
Swoją opinie możecie wyrażać w komentarzach..
                                                                           Dziękuję za uwagę:
                                                                                                         magical

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 56.

Emily chorowała jeszcze przez tydzień, a Nathan codziennie ją odwiedzał. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Z resztą jak zawsze. Na powitanie całował ją delikatnie.
-Hej Skarbie-mówił.
-Cześć-odpowiadała mu-Zobaczysz, któregoś pięknego dnia Cię zarażę.
-Zawsze tak mówisz-machnął ręką-Jak się czujesz?
-Tak jak wczoraj-uśmiechała się. Chłopak kładł się obok niej i całował ją w czoło. I tak minęło im siedem dni. Czasami chłopak opowiadał jej, co 4/5 The WANTED odwalali w domu (a uwierzcie mi.. tego na pewno było sporo xd).
-Nie zgadniesz, co się stało!-pewnego dnia z entuzjazmem powiedział Nathan.
-No nie-odpowiedziała z uśmiechem.
-Wczoraj wieczorem, gdy wszedłem do domu, była u nas Martha. Powiedziała, że czekała na mnie.
-Co?-przerwała mu.
-Noo.. Też byłem w szoku. Ale to nic w porównaniu do tego, co później się stało-chłopak siedział na krześle i wymachiwał rękami.
-No to na co czekasz? Mów-poleciła mu Em.
-To Ty nie wiesz? Myślałem, że Martha wszystko Ci opowiedziała.
-Ale o czym?
-Nie ważne. Ja Ci powiem. Wszystko i to po kolei-uśmiechnął się i przeczesał grzywkę.
-Nie no. Szalejesz-żartowała z niego.
-Nie chcesz wiedzieć? Dobra. Nie powiem!-udawał obrażonego.
-Oj no weź-prosiła go.
-Nie-skrzyżował ręce na swej zabójczej klacie ^^. Emily podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.
-Proszeeeee-zaczęła bawić się jego grzywką.
-To nie fair. Ty chcesz mnie uwieść-odparł, ale jedną dłoń położył na jej biodrze.
-Zaraz uwieść. To za mocne słowo-popatrzyła mu w oczy-Opowiedz mi, co się stało-wyszeptała mu do ucha. Natha przeszył dreszcz podniecenia. W tym momencie nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy. Przyciągnął ją do siebie i mocno, namiętnie pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Nathan wziął ją na ręce i wciąż się migdaląc (sorry, ale musiałam użyć jakiegoś innego określenia, a nic nie przychodziło mi do głowy..) przeniósł ją na łóżko. Jego dłonie ślepo wędrowały po jej plecach. Ich oddechy teraz stały się jednym. Ich serca biły ten sam rytm.
On ją pragnął.
Ona pragnęła jego.
Przecież byli parą idealną. Prawda?
Nic ich teraz nie rozdzieli.
Przecież nie może. Prawda?
-Nath-wyszeptała. Jeszcze nic się nie wydarzyło. On spojrzał jej w oczy.
-Tak?-nadaj na niej leżał.
-Ja..-nie zdążyła dokończyć, bo wybiegła do łazienki.
-Lily!-krzyknął, biegnąc za nią. Niestety, nie zdążył. Zamknęła drzwi na klucz (w sensie zamek)-Wszystko w porządku?-siedział pod drzwiami. Dziewczyna nie odpowiadała-Em?!
-Lepiej będzie jak już pójdziesz-powiedziała po chwili.
-"Może ona nie chcę ze mną być na poważnie"-przeszło mu przez głowę-Nie! Co się stało? Otwórz.
-"Jak ja mam mu się tak pokazać?"-pomyślała, gdy spojrzała w lustro. Była blada, miała podkrążone oczy i ledwie stała na nogach. Wyszła z łazienki i spojrzała niepewnie na chłopaka.
-Co się stało?-wziął ją pod rękę i zaprowadził do pokoju.
-Źle się poczułam-nie chciał mu powiedzieć, że wymiotowała.
-A ja myślałem, że..
-Że co?-przerwała mu.
-Że nie chcesz ze mną..
-Co? To nie to..
-Uff. Ulżyło mi-pocałował ją w zimne i mokre czoło.
-Serio, powinieneś już iść. Jutro mi wszystko opowiesz-uśmiechnęła się delikatnie.
-To do jutra.
-Pa-odpowiedziała, a chłopak zniknął.

____________


Boże!
To już pół roku!
Nie wierzę, że tyle ze mną wytrzymaliście/łyście (nie wiem kto to czyta; stąd te dwie formy)
Ale mam dobre wieści :D
Opowiadanie skończę pisać (pewnie) już niedługo :P