sobota, 25 lutego 2012

Rozdział 12.

Nath i Emily nie rozmawiali ze sobą od kilku dni. Chłopak nie chciał jej przeszkadzać, a ona się narzucać. I przyszedł piątek. Emily wraz z Marthą i Jess wyszły ze szkoły.
-To co dziś robimy?-zapytała Jessica.
-Hej-powiedział niepewnie Nath. Dziewczyny były bardzo zdziwione jego przyjściem.
-Co tu robisz?-zapytała Em, a on się tylko uśmiechnął.
-To... ja i Martha już pójdziemy-domyśliła się siostra chłopaka, o co chodzi.
-Ale...-zaczęła Emilka, lecz dziewczyny już poszły. "Suuuper" pomyślała.
-Mam dwa bilety na wystawę do galerii. Pomyślałem, że może poszłabyś ze mną-powiedział chłopak.
-Ty i wystawa? Ciekawe połączenie-zażartowała Em.
-A tak w ogóle, to obiecałaś mi kawę-przypomniał Nath-Więc tak szybko nie wrócisz do domu, jeśli w ogóle wrócisz-zaczął się śmiać.
-Dobrze wiedzieć.
-Widzę, że nie protestujesz. To chodźmy.
Dziewczyna w głębi duszy cieszyła się, że Nath ją zaprosił, ale nie uzewnętrzniała tego. Natomiast chłopak cały czas do twarzy miał przyklejony szeroki uśmiech.
W galerii spędzili prawie dwie godziny zastanawiając się nad przekazem autorów wielu obrazów. Potem poszli na obiecaną kawę.
-Jak minął Ci tydzień?-zapytał Nathan popijając kawę.
-Strasznie nudno-odpowiedziała-A u ciebie?
-Też-powiedział-Dużo nauki?
-Możemy nie rozmawiać o szkole?-zapytała błagalnym głosem Emily.
-Jasne. Przepraszam-odpowiedział Nath, a Emily w podziękowaniu się uśmiechnęła. zapadła cisza.
-Powiedz mi coś o sobie-zaproponowała dziewczyna.
-Seri, chcesz, czy tylko tak z uprzejmości mówisz?-zapytał chłopak.
-Serio. Nic o Tobie nie wiem.
-No, więc tak...-i zaczął mówić. Opowiedział ciekawe rodzinne historie, co lubi robić-nagle zadzwonił jego telefon-Przepraszam na chwilę-i odszedł od stołu. Po 10 minutach wrócił.
-Coś się stało?-zapytała dziewczyna.
-Em, tak strasznie Cię przepraszam, ale za godzinę muszę być w domu-tłumaczył się chłopak.
-Nath, w porządku. Nic się nie stało. Leć.
-O  nie, mamy jeszcze czas. spokojnie zdążę Cię odprowadzić-odparł uśmiechając się. Gdy wyszli z kawiarni zaczął padać śnieg.
-Mam parasol-powiedziała Emilka grzebiąc w plecaku. Chłopak rozłożył parasolkę. Emily wzięła Nathana pod rękę i poszli ulicami miasta. Całą drogę milczeli. Tylko czasem na siebie spojrzeli. Wystarczyła im ich obecność i nic więcej. Tylko tyle, aby być szczęśliwym. Emily nabrała zaufania do chłopaka, przy nim czuła się bezpiecznie. Nath chciał być jej bohaterem, ale nie był pewny, czy ona by tego chciała. Emilka cały czas wysyłała mu sprzeczne sygnały, a on nie wiedział, co o tym myśleć.
-Muszę iść-powiedziała zatrzymując się przed domem. Tak bardzo chciała mieć go cały czas przy sobie. Chłopak zaczął składać parasol-Nie, weź go. Pada. Oddasz przy okazji.
-Nie, serio. Nie ma takiej potrzeby.
-Jeszcze się rozchorujesz...
-Martwisz się o mnie?-zapytał z ciekawością Nath.
-Może tak troszeczkę-dziewczyna się uśmiechnęła-To do zobaczenia.
-Spotkamy się jutro?-zapytał z nadzieją, lecz widząc jej zdziwioną minę szybko dodał-Grupą, oczywiście.
-Oczywiście-powtórzyła-Czemu nie...
-Będziemy w kontakcie-powiedział uśmiechając się i pocałował Lily w policzek-To do jutra-i poszedł trzymając w ręce parasol należący do dziewczyny.

4 komentarze: