niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 54.

-Dzień do...-zaczął Nathan, gdy pani Thomson otworzyła drzwi.
-Pewnie przyszedłeś do Emily. Jest u siebie-przerwała mu-Wejdź-uśmiechnęła się ciepło. Chłopak niepewnie zrobił dwa kroki. Bywał u Thomsonów, ale i tak czuł się niepewnie. Skierował się na górę. Gdy wszedł do pokoju, Emilka spała. Nie miał najmniejszego zamiaru jej budzić, więc wziął krzesło, przystawił je do łóżka i usiadł. Spojrzał na przemęczoną twarz dziewczyny i się uśmiechnął.
-"Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham"-pomyślał i pogłaskał ją po policzku. Emily powoli otworzyła oczy. Chłopak powitał ją szerokim uśmiechem.
-Dzwoniłam do Ciebie-powiedziała-Ale nie odbierałeś.
-Bateria mi padła-odparł.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie musisz przychodzić pod szkołę-wychrypiała.
-Ja się nie tłumaczę. Po prostu mówię jak było.
-Nie powinieneś tu przychodzić. Jeszcze Cię zarażę-stwierdziła.
-Nie mam nic przeciwko-ułożył usta w łobuzerski uśmiech, przy którym Em się rozpływała-Przynajmniej spędzimy razem czas-dodał i wstał-Przesuń się.
-Co Ty robisz?-zapytała zdziwiona.
-Dotrzymuję Ci towarzystwa. To zrobisz te miejsce, czy nie?-złapał się za biodra. Emily kichnęła-Na zdrowie-odparł, położył się obok dziewczyny i mocno ją do siebie przytulił.
-Podasz mi chusteczki?-zapytała przez nos.
-Jasne-odpowiedział i podał całą paczkę-Widzę, że masz słabą odporność.
-Za to Ty odwrotnie-wysmarkała się-Uodporniłeś się. Przyznaj, jak często z ulicy krzyczałeś do dziewczyny, żeby Ci wybaczyła?-zażartowała.
-Hahaha. Bardzo zabawne-odparł z nutą sarkazmu w głosie-Jesteś jedyną, dla której mogę się publicznie ośmieszyć-pocałował ją w rozpalone czoło-Czyli mi wybaczyłaś?-zapytał z nadzieją.
-No jasne, że tak głuptasie-położyła rękę na jego klatce piersiowej. Czuła jak szybko bije jego serce.
-Lily?-zapytał niepewnie.
-Tak?-spojrzała mu w oczy. Nathana serce zaczęło pracować na jeszcze większych obrotach.
-Czy my...-nie wiedział jak ubrać to w słowa. Dziewczyna patrzyła na niego pytającym wzrokiem-No...
-Nath, powiedz to-uśmiechnęła się.
-Czy my... jesteśmy razem?-zapytał cicho.
-Ja...-zatkało ją-Nie wiem.
-A mamy jeszcze szanse?-serce tak mu waliło, że zastanawiał się, czy zawału nie dostanie.
-A chciałbyś?-teraz ona zapytała.
-Niczego bardziej nie pragnę-wyszeptał. Pomimo tego, że był blisko i tak się jeszcze zbliżył, żeby ją pocałować. Jednak los chciał inaczej. Emily kichnęła mu prosto w twarz.
-Przepraszam-spanikowała i dała mu chusteczkę.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się. Gdy wytarł twarz pocałował ją w policzek. Drzwi lekko się uchyliły i do pokoju weszła Martha.
-Co ja tu widzę-dziewczyna spojrzała znacząco na Nathana i się uśmiechnęła.
-Muszę już iść-powiedział i wstał.
-Już?-zapytała smutna Emilka.
-Robi się późno. Juto wpadnę-pocałował ją w policzek i wyszedł.

4 komentarze:

  1. Super.
    Akcja z kichnięciem :D
    Pisz szybko następny <3
    Weny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :)
    ale sobie wybrała moment na kichnięcie
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne :D
    Czekam na next ;)
    Weny ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty rozdział ^_^
    przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale wiesz..szlaban, szkoła, problemy itp...
    więc.. od dziś postaram się komentować :3
    no i...
    dziękuje za poprzednie dedyki :)
    pisz szybciutko next`a :D
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń