piątek, 18 maja 2012

Rozdział 53.

Poniedziałek (i mamy kwiecień)

-Wstawaj!-krzyknęła Marta do ucha koleżanki.
-Co?-wychrypiała Emilka.
-Chcesz się spóźnić?
-Nie-odpowiedziała bezgłośnie.
-O Boże! Ty jesteś chora!-krzyknęła Marta. Na dźwięk tych słów Sue po chwili stała w drzwiach.
-Niee-cicho protestowała Emily. Kobieta podeszła do leżącej w łóżku dziewczyny i przyłożyła dłoń do jej czoła.
-Masz gorączkę-stwierdziła kobieta grubo po trzydziestce-Zostajesz w domu. Zaraz dam Ci coś na grypę. Idę po termometr, a Ty nie ruszaj się stąd-poleciła nastolatce.
-To ja może z Tobą zostanę-powiedziała Marta.
-Nie. Możesz iść do szkoły-odparła Em.
-Ok. To idę się zbierać-i wyszła.
-Weź to-Sue dała jej jakieś tabletki i termometr. Widząc, jaką dziewczyna ma gorączkę stwierdziła, ze jeśli do jutra jej się nie poprawi, jadą do lekarza.
-To naprawdę nie jest konieczne-powiedziała dziewczyna.
-Jest, jest. Leż, a jak będziesz czegoś potrzebowała to krzycz albo nie. Dzwoń lub wyślij sms, dobrze?-zapytała. Emily kiwnęła głową. Kobieta wyszła. Nastolatka próbowała dodzwonić się do Nathana, żeby mu powiedzieć, że nie ma jej w szkole. Niestety, miał wyłączony telefon. Nie tylko o godzinie 9.00, 10.00, czy 12.00. Ale również o 13.00 i przed końcem jej lekcji.
-Co się z Tobą dzieje?-mówiła to telefonu-Włącz tą cholerną komórkę.
Niczego to nie dało.

SZKOŁA (po lekcjach)

-Hahaha-dziewczyny jak zawsze miały dobre humory.
-Gdzie zgubiłyście Lily?-zapytał się Nathan.
-Nie było jej w szkole-odpowiedziała Jessica. Nathan był zaskoczony tą informacją.
-Nie dzwoniła do Ciebie?-zapytała zdziwiona Marta.
-Nie-odpowiedział i wyjął komórkę, żeby sprawdzić, czy teraz nie dostał od niej jakiejś wiadomości-Kurde... Bateria mi padła.
-Em na pewno do Ciebie dzwoniła. Ona by nikogo nie wystawiła, a na pewno nie Ciebie-odparła Marta. Chłopak się uśmiechnął.
-Co się stało, że jej nie było?-zapytał.
-To przez Ciebie, Romeo-odpowiedziała Jessica.
-I przez te krzyki. Ona wyszła w deszcz i...-Marta klasnęła w ręce-Teraz jest chora.
-To niemożliwe-odparł-Odprowadzić Was?-znacząco spojrzał na Marthę.
-Nie idę do domu, więc nie musisz się wysilać z byciem miłym i w ogóle. Po prostu do niej idź-dziewczyna  posłała mu uśmiech, a on go odwzajemnił.
-No to idę-stwierdził, ale nie ruszył się z miejsca.
-Stary, Emily to nie sałata, zwiększ te obroty-głos zabrała jego siostra.
-Co?-zaśmiał się.
-To Ty nie słyszałeś?-zapytała Marta-Naukowo stwierdzono, że żółwie poruszają się tempem potrzebnym do upolowania sałaty-powiedziała z poważną miną, lecz po chwili wszyscy zaczęli się rechotać.
-Ok, to ja lecę. Pa-pożegnał się i ruszył do domu państwa Thomson.

__________________________________
Rozdział krótki, bo:
1. źle się czuję :(
2. brak weny
3. nie wiem, co po trzecie, ale zawsze daje się trzy przykłady xd

Pozdrawiam:
willow ;***
Baby_Em ;***
dziewczyny z czatu ;***
i wszystkich, którzy to czytają ;***

3 komentarze:

  1. Świetne ;)
    Szkoda tylko że takie krótkie ...
    Dodawaj szybko kolejny, czekam ;D
    Weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ dziękuję za pozrowienia mamo^^. Rozdział zaisty, ale zgadzam się z Sierrą czemu taki krótki! :/. Co nie zmienia faktu, że świetny ^^. Pisz szybkciutko następny :*** Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :)
    ja chcę już następny

    OdpowiedzUsuń